|

Wyzwolenie czyli nie ma potrzeby amputowania części duszy

Często podczas czytania różnych książek, towarzyszyły mi tak zwane „objawy ze spektrum lęku”.

To jeden z takich fragmentów:

Dla mnie nie ma wyzwolenia a tout prix. Nie mogę wyzwolić się od czegoś, czego nie posiadam, czego nie popełniłem lub nie przeżyłem.

Rzeczywiste wyzwolenie możliwe jest tylko wtedy, gdy zrobiłem coś co mogłem zrobić, GDY SIĘ CAŁKOWICIE W TO ZAANGAŻOWAŁEM i wziąłem w tym pełny udział.

Jeśli będę się wzbraniał od udziału, to amputuję poniekąd odpowiadającą mu cząstkę duszy. Zapewne może się zdarzyć, że udział ten jest dla mnie czymś przykrym i że istnieją powody, by się nie angażować bez reszty (…)

Człowiek, który nie przeszedł piekła swych namiętności, nigdy ich nie przezwycięży. Zamieszkają one gdzieś w sąsiedztwie i nim się obejrzy, już wybucha płomień, który okamgnieniu przenosi się na jego własne domostwo.

Jeśli ze zbyt wielu rzeczy się rezygnuje, zaniedbuje je i niejako o nich zapomina, powstaje niebezpieczeństwo, że to czego zaniechaliśmy i cośmy zaniedbali, powróci ze zdwojoną siłą.

C.G. Jung, Wspomnienia, myśli, sny, s. 311

Jeśli ktoś właściwie zaniedbał i zaniechał niemalże całe swoje życie, na rzecz nauczanych wzorów tym proporcjonalnie większe piekło dla siebie zbudował.

Nauczone wzory to: zachowuj się tak jak (jacyś my) chcemy, żebyś się zachowywał, bądź takim jakim cię pragniemy, żebyś był, odwrócić się od siebie, swoich pragnień czyli właściwie odwróć się od życia.

W Polsce bycie lekko rozdrażnionym i podkurwionym, to wciąż jest raczej norma.

Konsumuj więc i wydawaj, narcyzm ukrywaj pod maską altruizmu i nigdy nie miej akceptacji na to, że jesteś taki jest jesteś, a nie taki jaki chcesz czy marzysz, żeby być. Każdy chciałby być czasem jakiś inny czasem. Lepszy.

Jeśli chcesz być wyjątkowy, oddzielasz się od reszty wszechświata. A potem narzekasz na samotność.

Sadhguru Polska, kanał YouTube

Warto pracować nad sobą, nad relacjami, komunikacją ale ze świadomością, że pewne aspekty nas, będą już stanowiły dynamiczne przeciwieństwo do końca życia.

Możemy, co najwyżej, pracować nad tym, żeby stosunek tego co pozytywne, do tego co oceniamy jako „negatywne” był możliwie korzystny.

Z nerwicą i w bagnie nieświadomości, wcieleń, demonów i cieni kończy się wtedy kiedy lęk przed doświadczeniem życia na powierzchni jest zbyt duży. I kiedy jak pisał Jung: odrzucimy swoją wyjątkowość.

Celem jest takie przemeblowanie głowy, że przestajemy robić to co musimy, a pozwalamy sobie robić więcej rzeczy, które faktycznie chcemy robić.

Co za czasy, że żeby tak było, to trzeba prawie zwariować.

Chyba niektórzy ludzie to przechodzą (swoje małe piekło) żeby móc powiedzieć innym ludziom, że są tu po to, żeby doświadczać. Tak jak robi to dziecko w wieku około 2 czy 3 lat.

Ono jeszcze nie wie, że trzeba wszystko robić „idealnie” albo „wystarczająco dobrze”. Jak się z niego śmieją (że się wywróciło na przykład) to dziecko się śmieje razem z nimi. Bo nie przywiązuje do tego wagi.

Że to jest źle się uczyć, popełniać błędy i po prostu czegoś nie wiedzieć. Gdyby roczne dziecko miało mózg osoby dorosłej, to nigdy by się nie nauczyło chodzić. Z lęku, że nie robi tego jak się „powinno”.

Jeśli ktoś próbuje nas zawstydzać z powodu tego, że chodzimy inaczej. To pamiętajmy o tym, że ludzie, którzy zawstydzają innych, sami noszą w sobie dużo wstydu.

Znajoma mi powiedziała, odnośnie jednego tematu dotyczącego jej wolności „ale boję się, że to wyjdzie i mnie ocenią”. Chyba jest tak, że ludzi nie za bardzo obchodzą inni ludzie. Ludzie obchodzą najbardziej siebie samych. Serio.

Nawet jeśli na czymś się skupią, plotkują o kimś, to trwa to kilka minut, a potem znów wracają do bycia skupionym na tym jak oni są oceniani. I szybko szukają innych figur dla własnych nieuświadomionych konfliktów.

Opiniowanie naszych zachowań nie powinno być to czynnikiem blokującym.

Zwłaszcza jeśli te zachowania nie robią innym ludziom krzywdy, nie sprawiają im bólu a dobro własne, stawiamy na tym samym poziomie, co czyjeś. Nie jesteśmy ważniejsi. Nie należy nam się więcej. Ale przynajmniej część rzeczy, możemy robić tak jak my chcemy je robić, a nie tak jak nas nauczono, żeby je robić.

Faktem jest jednak, że ta zmiana wzorców, to jest trochę orka na ugorze, ale podobno warto się „przemęczyć”.

Choćby po to, żeby z ciekawością patrzeć na to co będzie dalej. A nie wiecznie, wszyscy „na wdechu”.

Podobne wpisy