||

Udręczona żona

Gra w udręczoną jest szeroko akceptowana. Przekazywana z pokolenia na pokolenie, trudno z niej wyjść, ponieważ, jak wszystkie gry można ją śledzić wstecz tj. „cofnąć z pewnością aż do stu lat, a w przód rzutować na lat co najmniej pięćdziesiąt.”

Chociaż my, ludzie, mamy swoje życie osobiste, przecież z drugiej strony jesteśmy poniekąd reprezentantami, ofiarami i poplecznikami jakiegoś zbiorowego ducha, którego lata życia są wyznaczane przez stulecia. Oczywiście, możemy w ciągu całego życia sądzić, iż trzymamy się swoich przekonań, i nigdy nie odkryć, że w istocie byliśmy statystami na scenie teatru świata.

Carl Gustaw Jung

Przerwanie łańcucha gry, w którym uczestniczy pięć albo więcej pokoleń kobiet, nie jest kwestią rozumienia o co chodzi w grze, bo sam ten fakt, by tak rzec, nie pomaga.

Gra jest jednocześnie jest powodem, dla którego obecnie młode matki, wręcz marzą o powrocie do aktywności zawodowych i chętnie korzystają usług psychoterapeutów, a przynajmniej przyznają, że ich potrzebują.

Inne piją o jeden kieliszek wina za dużo do obiadu, zażywają leki psychoaktywne lub akceptują mniej lub bardziej wysokofunkcjonującą depresję i smutek pojawiający się w okolicach menstruacji, która ma usprawiedliwić powszechny skądinąd syndrom „Żona w gościach, żona w domu”.

Kobiety i koleżanki z grona „Udręczonej” wykazują co prawda zrozumienie, jednocześnie mniej lub bardziej wprost zachęcają jej do kontynuowania gry, w którą same grają. „Nie da się w to nie grać”.

Choć antyteza dla gry jest prosta. Kobieta musi przestać grać i znaleźć swoje własne tempo. Albo może grać jednocześnie tylko jedną rolę. Albo matki, albo księgowej, albo kochanki, albo guwernantki na przyjęciu albo kucharki albo sprzątaczki i praczki albo karierowiczki.

Na przykład, gdy urządza duże przyjęcie, może grać albo aprowizatorkę, albo niańkę, ale nie obie naraz.

W związku z tym, że partnera seksualnego czy życiowego wybiera wewnętrzne Dziecko, mąż takiej kobiety został wybrany z nadzwyczajną wręcz starannością.

jest on skądinąd rozsądnym mężczyzną (…) W rzeczywistości poślubia wyobrażenie o swojej matce zachowane w Rodzicu, a zarazem podobne do jej wyobrażenia o własnej matce czy babce. Znalazłszy odpowiedniego partnera, jej Dziecko może teraz przyjąć rolę udręczonej, niezbędną dla zachowania przez nią równowagi psychicznej, z której to roli ona tak łatwo nie zrezygnuje. (…) Trzeba sobie uświadomić, że prawdziwym winowajcą jest Rodzic żony, ukształtowany przez jej matkę lub babkę, mąż zaś jest do pewnego stopnia tylko zwykłym pionkiem wyznaczonym do pełnienia swej roli w grze.

Mąż jednak zdecydowany jest na rolę pionka do końca. Terapeuta musi walczyć więc z:

  • mężem klientki czy też pacjentki, jeśli nie zauważyła co się dzieje i gra posunęła się za daleko.
  • Dodatkowo musi poradzić sobie z wewnętrznym Rodzicem żony, ale także ze;
  • środowiskiem społecznym zachęcającym kobietę do uległości i bycia w roli z milczącym zaleceniem by założyła maskę osoby wiecznie usatysfakcjonowanej – ukrywając pod nią swój żal, samotność, złość, rozczarowanie, uczucia seksualne i depresje.

Berne pisze, że w tydzień po ukazaniu się artykułu o tym, jak wiele funkcji spełniać musi pani domu, w niedzielnej gazecie pojawił się dziesięciopunktowy test „Jak ja to robię”, sprawdzający
na ile jesteś dobrą gospodynią: żoną, matką, księgową, kochanką jesteś.

Takie challengowanie może przyspieszyć ewolucję „Udręczonej która, jeśli wymknie się spod kontroli, może przerodzić się w końcu w „Szpital” („Ostatnia rzecz, o jakiej marzę, to wylądować w szpitalu”) lub zachęcić do obejrzenia filmu Netflixa „Take Your Pills: Xanax”.

Podobne wpisy