Pytanie: co zrobić jak wkurwiają nas „lustra”?
Czasem może nas dobijać to, że Niebo nie jest jakiś abstrakcyjnym miejscem tylko stanem świadomości. A ten, po śmierci się nie zmienia.
Niebo jest miejscem na Ziemi. Chodzi o to, żeby nie panikować z tego powodu, tylko sobie z tym… posiedzieć.
I oddychać.

Zwróćmy uwagę, że tak jak: walka z własnym cieniem – patrząc z boku – wyglądałaby idiotycznie. To tak samo jest z lustrami: zwyczajnie głupio jest kłócić się w gabinecie luster. Tym podobno jest ziemia: gabinetem luster. Planetą karmiczną.
I co z tym zrobić? Pierwsze, co należy sobie uświadomić to:
(…) gdy przywołujesz (🤨 przyp. red.) do siebie swoje fizyczne doświadczenie na planie ziemskim, to w każdej chwili – czy postanowisz to uznać czy nie – jesteś w związku z całością Stworzenia. I jakość owego związku odbija z powrotem ku tobie stan świadomości, w którym postanawiasz trwać.
Zatem zawsze mądrze jest spojrzeć w jasności i szczerości na naturę twego doświadczenia w każdej chwili. Czego tak naprawdę jesteś świadomy teraz?
NIEBO NA ZIEMI – PRZEKAZ JESZUY
Copyright by Jayem
Tłumaczenie: Maria i Rafał Wereżyńscy
www.DrogaMistrzostwa.pl
Należy uznać, że widocznie (nieświadomie) wciąż postanawia się trwać w określonym stanie świadomości i to nie jest o „lustrach”, tylko o tym, kto przed lustrami staje.
Eminem w piosence Not Afraid też biega po ulicy i gdzie nie popatrzy… tam on.
Z drugiej strony, dobrze też pamiętać, że „ten świat” nie ma ambicji, żeby w przebudzeniu świadomości szczególnie pomagać.
Kiedy więc spotykam kogoś, kogo np. mam ochotę przebić oszczepem (zakładam, że w Niebie nie spotykałabym takich ludzi) to w pierwszej kolejności uznaję, że widocznie jesteśmy siebie warci, skoro z jakiegoś powodu, ktoś znalazł się w moim polu lub wciąż w nim jest – widocznie jakaś lekcja wciąż jest nieodrobiona.
Wiąże się to z uznaniem, czegoś, o czym staram się STALE pamiętać, mianowicie: kiedy z kimś rozmawiamy czy mamy interakcję, to ta osoba stanowi reprezentację wypartego aspektu nas samych (skoro jest Jedno na głębszym poziomie, jestem gotowa uznać, że tak faktycznie jest).
Kilka dni temu miałam taką interakcję, że rozumiem jeszcze lepiej, dlaczego Jezus zaleca, aby dużo się w życiu śmiać. Czasami jest to jedyne wyjście.
I można też – zamiast skupiać się na tym co „nie działa” – naprawdę docenić to, ile rzeczy w naszym życiu działa naprawdę dobrze.
I uruchamiać wdzięczność za tę część doświadczenia.
Można jednak w wolności (na której punkcie Jezus ma naprawdę obsesję) podjąć decyzję, że jest się wartym więcej niż osoba, która przed nami staje – pokazując nam, że np. jesteśmy gówno warci.
Czyli ustanawiamy samemu swoją wartość, zmieniając przekonanie o poziomie własnej wartości, które przyciąga do nas określone doświadczenie. Czy też sami to doświadczenie do siebie przywołujemy – uznając swoją odpowiedzialność.
Zaznaczam, że być „wartym więcej” nie oznacza czuć się od kogoś lepszym, ale czuć się godnym, żeby doświadczyć więcej niż to, co przewidział dla nas skrypt (czy też sami przewidzieliśmy dla siebie, wybierając rodziców, którzy pomogli nam się zaprogramować, na mocy umowy karmicznej).
Przy okazji 💆🏻♀️ Bill Thetford, skoro wyparł się aż tak funkcji użyteczności Boga, że umówił się z mamą na zaprogramowanie w sobie skryptu homoseksualisty, to Helen na „kochanie gejów” też musiała mieć ze swoim ojcem, nawet nie umowę, a cyrograf. Może nawet pakt?
Chodzi więc może o to, żeby pozwolić sobie czuć, że zasługuje się na więcej. Ma to pewnie związek z wspomnianym poczuciem godności i odpowiedzeniem sobie na pytanie: Na co MYŚLĘ, że zasługuję?
Warto wybaczać innym ludziom stan świadomości, w którym postanawiają trwać, bo to faktycznie tak, jakby wybaczyć sobie to, w jakim doświadczeniu postanawia się samemu trwać mocą własnej kreacji czy decyzji.
W różnych obszarach życia, działa to zapewne tak samo: zarówno w kontekście pieniędzy czy prowadzonych interakcji.
Być może dlatego Jezus, nakazuje zwrócić się ku pragnieniu i „chceniu” tj. chcę więcej, chcę czegoś innego. Jednak nie z poziomu „roszczenia” czyli nie z roszczeniowej pozycji w stosunku do życia i ludzi, ale zmiany stanu świadomości, w którym wciąż się trwa czy też „jakichś ASPEKTÓW”, które tak, a nie inaczej postanawiają.
Znajdź zdjęcie, które reprezentuje dla ciebie najwyższy, najgłębszy, najżarliwszy, najpiękniejszy wyraz miłości, jaki potrafisz sobie wyobrazić.
Nie porównuj go ze zdjęciami, jakie wybrali inni. (…) Następnie za każdym razem, gdy otrzymasz jedno z tych nagrań, przesłuchaj je uważnie i zapisz główne punkty, którymi się z wami dzielimy. I podejmij decyzję, co będą dla ciebie znaczyły. I zdecyduj się, jakie kroki podejmiesz, aby wdrożyć je w swe codzienne, żywe doświadczenie – nawet jeśli będzie to oznaczało, że nie zamierzasz ich w ogóle wdrażać.
Weź sto procent odpowiedzialności za tę decyzję i zapisz ją w swym dzienniku.
Nie sądzę, abym chciał to zrobić. Przyznaję się do tego. Podejmuję taką decyzję w wolności. Tak po prostu jest.
Droga Przemiany, Lekcja 1
Copyright by Jayem
Tłumaczenie: Maria i Rafał Wereżyńscy i Marek Konieczniak
www.DrogaMistrzostwa.pl
Tak czy owak – bo ta Droga Przemiany jest czasem zbyt głębokim contentem dla mnie – nie można uratować nikogo, dopóki nie uratuje się samego siebie. Czy też Życie nie zacznie nas traktować priorytetowo, dopóki, sami nie zaczniemy być priorytetem dla siebie.