Przeczytaj, kiedy masz moment, że cierpisz w swoim rozwoju duchowym
neurotyk.blog
blog tylko dla neurotyków
Nie ma porażek, tylko lekcje
Po pierwsze dobrze sobie uświadomić, że to nie będzie trwało wiecznie, a po drugie, że to najprawdopodobniej jedna z ważniejszych lekcji.
Z lekcjami jest tak, że zawsze jest dzwonek na przerwę i chwila wytchnienia. Eric Berne pewnie by powiedział, że aż do następnego dzwonka i kolejnego „zburzenia harmonii”. 😉
Ja lubię sobie przypominać, w trudniejszych momentach słowa Ericha Fromma, który pisał, że cierpienie jest o WIELE LEPSZYM stanem niż przebywanie w półcieniu, w którym ani się nie cierpi, ani się nie jest naprawdę szczęśliwym.
Cierpienie jest lepsze niż stan nijakości
Cierpienie jest o wiele lepsze, niż to co nazywamy stanem nijakości. Harmonijne życie, to nie jest to samo co nijakość.
Cierpienie motywuje do zmian. Do wychodzenia z bagna sprzecznych przekonań, które trzymają nas w szachu. Jak „coś mnie trzyma” to zawsze wracam do tej piosenki.
„Wyrzeknij się, a będzie ci dane”.
Pamiętaj o prawie do dążenia do szczęścia
Moja psychoterapeutka, która niezmiennie mnie inspiruje, tak jak i każdy projekt, który tworzy – powiedziała, że w Deklaracji Niepodległości jest zapis o „prawie do życia, wolności i dążenia do szczęścia„.
Dążenie. To jest kluczowe. Droga. Nie efekt. Dobrze dać sobie do tego prawo mieć swój cel i CEL stawiać zawsze ponad relacje z kimkolwiek. Osobiste wartości zawsze powinny być na pierwszym miejscu. I to procentuje. Powoli, ale procentuje.
Bo ludzie zawsze odchodzą, a wartości zostają. Dobrze się przyjrzeć swoim wartościom, bo one tworzą drogę. W razie potrzeby warto też wprowadzać korekty.
Erikson pisał, że są ludzie dumni z tego, że obywają się bez religii, a np. ich dzieci na to nie stać. Jezus na szczęście nie jest religią. Ja go znalazłam, bo szukałam Prawdy i tak się jakoś pojawił… naturalnie.
Nawet jeśli to jest tylko mój „osobisty Jezus” to mam poczucie, że On tego szczęścia ludzi naprawdę chce. I chroni tych, którzy mają odwagę do niego dążyć.
Bo sam potrafił się … zabawić. Ja przynajmniej tak to widzę.
Co wpływa na jakość życia i relacje?
Na jakość życia i relacje wpływa ich różnorodność. Poznawanie różnych ludzi, różnych perspektyw. Ciekawość. Przebywanie w pokojach, w których ma się odwagę być czasem najgłupszą osobą, bo wtedy człowiek uczy się… myśleć, analizować, zestawiać i zastanawiać… nad sobą.
A jednocześnie uczy się NIE ZASTANAWIAĆ NAD SOBĄ zbyt długo. Bo na Ziemi jest tyle ciekawszych rzeczy NIŻ „JA”. 😉
Cierpienie niweluje też nabywanie umiejętności rozmowy z drugą osobą z uwzględnieniem jej perspektywy, bo równa się, przyjęciu postawy, jak wyżej, czyli że to nie „Ja” jest najważniejsze zawsze i w każdych okolicznościach. Inni ludzie też są ważni.
Na jakość życia wpływa też pozwolenie sobie czasem, żeby być jak dziecko. A dzieci są spontaniczne i nie boją się popełniać błędów. Bo są ciekawe świata i ludzi więc ich nie rozpamiętują.
Moja córka popełnia co najmniej 7 błędów dziennie. I czuje się świetnie. Ma inną perspektywę.
Pomyśl o życiu prywatnym filozofów
Zawsze o tym myślę, jak czytam jakieś spektakularne wnioski, albo wyjątkowo światłe myśli. Bo wtedy aż człowieka kusi, żeby zapytać wielkich myślicieli: „Wszystko fajnie, ale wy mi powiedzcie panowie, jakie ze sobą jazdy przechodziliście, że do tych światłych konkluzji doszliście„.
Mieli odwagę doświadczać życia na swój sposób, więc każdy następny dodawał „coś swojego”. Jung pisał, żeby zapytać żonę intelektualisty jak ten zachowuje się w domu. I że z pewnością jego żona jest w stanie opowiedzieć niejedną ciekawą historię.
Ja też zapytałam kiedyś terapeutkę… co mi się właściwie dzieje. I powiedziała „proszę spojrzeć na tych wszystkich intelektualistów„.
To była jedna z trafniejszych uwag, bo jeśli funkcje psychiczne są wyparte np. czucie… to te funkcje zaczynają CZUĆ I MYŚLEĆ ZA NAS.
Dobrze to wiedzieć.
Trendy w duchowości
Trend wyznaczyła dusza Junga, mianowicie: żywi MUSZĄ zacząć ŻYĆ.
Żeby ludzie realnie wychodzili z cierpienia, w kierunku kreowania rzeczywistości (wystarczająca ilość ludzi musi wybrać INNE MYŚLI, albo jedną konkretną myśl o Niebie na Ziemi).
Być może trendem powinno być tworzenie jakichś warsztatów dedykowanych mężczyznom.
Taką mam myśl, że mężczyźni – mężczyznom powinni okazywać wsparcie. Jakoś się oswajać z tematem. Przed sobą odsłaniać swoje słabości.
Terapia indywidualna czy grupowa tym się różni od autoanalizy, że kiedy coś mówisz, masz kogoś kto może cię zapytać np. „a jak to mówisz, to nie czujesz się jak oszustka?„. To jest jedno z moich ulubionych pytań.
Jeśli przebudzenie ma mieć docelowo more catholic taste than the devil to trzeba się zastanowić jak wprawić męską energię w ruch. Znam wielu mężczyzn w depresji mniej lub bardziej funkcjonującej i … no nie ma opcji, żeby poszli do terapeuty, na warsztat czy szukali jakiejkolwiek formy (realnej) pomocy.
A oni się wszyscy wprawili finalnie w ruch.
I jeszcze jedna uwaga, jest przecież cała masa mężczyzn, którzy mają dobrze rozkręcone libido, ale jak w poniższej piosence, mamy uzasadnione przypuszczenia, żeby domniemywać, że ta ich prawdziwa kreatywność, seksualność zostaje użyta w służbie głosu ego. Jest więc w rzeczywistości stłumiona i przejęta.
Jakby Jezus zaczął takie demony werbować, to by była MOC. To są takie demony, że niektóre zstąpienia, to są – tak czuję – jak dla nich wzniesienia.