|

Nie „ŚWIAT” kontra „TY”. Tylko Świat czyli „MY”

Oprzytomnienie, klarowność

Bardzo trudno jest zaakceptować, że rzeczywistość jest tym co się o niej sądzi. Trzeba wtedy bardzo uważać co się sądzi. I to trochę stresuje, bo zawraca z wakacji od osobistej odpowiedzialności.

Wyzbywanie się osądów na temat tego czym jest to na co patrzę jest kluczem. Mogę coś uważać, ale nic nie „sądzę”. Bo można patrzeć i – jak to często bywa – nic nie widzieć.

Przebudzenie duchowe to jest synonim słów takich jak „ogarnięcie się„, „oprzytomnienie„, „klarowność„.

Czyli nic spektakularnego. To jest nie rozmienianie się na drobne. Nie sprzedawanie siebie.

„Energia”, „Miłość”, „Ty”. To nie ma ceny, jeśli chodzi o ludzkie definicje. Ludzie dostają czasem od Rzeczywistości propozycję, żeby zapomnieć o tym kim są. Żeby zapomnieć, że są tu tylko na chwilę.

Niektórzy przyjmują tę propozycję. Dobre nauczania duchowe to takie nauczania, których ogólny wzór jest dobry, niezależnie od tego gdzie go przyłożyć i do czego zastosować. Bo gdzie nie przykładasz i gdzie nie stosujesz tam pasuje i DZIAŁA.

Czasami jesteśmy w tym miejscu, w którym wiedzieliśmy (od początku wiedzieliśmy), że nigdy nie mieliśmy zostać.1

I wtedy – z otoczenia – pada najwięcej propozycji z półki: „zapomnij kim jesteś i nie przypominaj nam”. Czasem to są propozycje. Czasem to są rozkazy. Co wtedy trzeba zrobić? Milczeć. Nie produkować się.

Czasami ludzie dobrowolnie się na to „układają”, na to zapominanie kim są. W porządku. Czasami, żeby być w jakichś miejscach, z jakimiś ludźmi, w jakimś środowisku czy otoczeniu trzeba po prostu o tym zapomnieć. Zapomnieć kim się jest. I to jest ok. Czasem.

Ale jeśli od początku wiesz, że jesteś w miejscu, w którym nie powinieneś być, to po prostu tego nie wytrzymasz. Psychicznie. Emocjonalnie. Na żadnym poziomie.

Człowiek spontaniczny

Dlaczego trudno być prawdziwym człowiekiem? Berne pisał, że człowiek prawdziwy jest człowiekiem spontanicznym.

W tym sensie, że działa spontanicznie, ale potrafi zachować przy tym zarówno rozsądek, jak i wiarygodność. I ma – przy tej całej „swojej spontaniczności” – na uwadze szczęście innych ludzi. Potrafi myśleć o innych ludziach. Dostrzegać ich.

Nie przedkładać ich „ponad siebie”, i nie sytuować ich „pod sobą” ale widzieć ich. I umieć czerpać z ich mądrości.

I ten etap przychodzi, kiedy mija dziwaczny bunt, po którym to „buncie” przynajmniej zostaje skłonność do filozofowania. Jako taka przydatna. Filozofia jest tak praktyczna jak mistycyzm.

Ktoś kto podąża za nakazami swojego skryptu nie jest prawdziwy. Ale Berne pisał, że tacy ludzie (nieprawdziwi) stanowią większość społeczeństwa. Udawanie, że jest inaczej, niż faktycznie jest: nie rozwiązuje problemu.

Pogłębia go. Nie trzeba być reakcjonistą, bo to bez sensu, ale ci prawdziwi zaczynają się wstydzić tego, że są prawdziwi i znów ulegają modzie na sztuczność.

Tak, życie to POKER. Tak, często trzeba pasować. Ale czasem trzeba mieć odwagę zaryzykować. Sprawdzam. A „sprawdzam”, to wcale nie znaczy „wchodzę za wszystko”. To jest tylko „sprawdzenie„, a nie „all in„.

Dlatego Berne postulował, że trzeba się czegoś koniecznie dowiedzieć o członkach społeczeństwa. Bo nieprawdziwych ludzi jest najwięcej. To jest trudne, bo najpierw się trzeba duuużo dowiedzieć o sobie. I to „wypala”.

Pradawna gra „młota i kowadła”, powiedziałby Jung.

„Nowy wspaniały Świat”

Słuchano go uprzejmie. Lecz za jego plecami niejeden kiwał głową. „Ten młody człowiek źle skończy”, mówili, prorokując z tym większym przekonaniem, że sami mieli zamiar we właściwym czasie osobiście zadbać o to, by ów koniec był zły. „Drugim razem żaden nowy Dzikus mu już nie pomoże”, mówili. Póki co jednak był ów pierwszy Dzikus, udawali więc życzliwość.

Dzikus nie zwracał uwagi.

– Czego chcecie ode mnie? – zapytał tocząc wzrokiem po roześmianych twarzach. – Czego chcecie ode mnie?

– Bicza – odpowiedział chór setek pomieszanych głosów. – Biczuj się. Pokaż nam biczowanie.

Potem grupa stojąca z tyłu zaintonowała skandując:
– Chce-my-bi-cza! Chce-my-bi-cza!
Inni natychmiast podjęli i teraz powtarzali zdanie raz za razem, jak papugi, coraz głośniej, aż przy siódmym lub ósmym powtórzeniu wołano już tylko to. – Chce-my-bi-cza!

Krzyczeli wszyscy; odurzeni hałasem, jednomyślnością, wspólnym rytmem, mogliby zapewne tak krzyczeć godzinami – bez końca. 

ALDOUS HUXLEY „Nowy WspaniałŚwiat” (Przełożył: Bogdan Baran)

Pragnienie jednomyślności. Jednania się wszystkich ze sobą za wszelką cenę (nawet za cenę zapominania kim się jest), to jest chyba rzeczywiście w ludziach nieusuwalnie wpojone przez warunkowanie.

Kiedyś rozmawiałam ze swoją terapeutką – będąc pod wrażeniem metod pracy jakie wybrała. Tego jak zadziałały na mnie. Tego jak działają na moich znajomych.

Jak szybko stawiają z kolan do pionu. Jak z fanatyzmu przywracają rozsądek. Jak przerażenie transformują w ciekawość. Nie uciekasz od siebie, po prostu potrafisz się już ze sobą mierzyć.

I powiedziałam, że to wszystko, nie musi tak się kończyć. A kończy się różnie. Soma. Albo psychiatryk. Albo spirytualizm. Albo fanatyzm. Dzikus walczył, ale ileż mógł? Na końcu się powiesił, bo nie możesz walczyć bez końca. Nie ma takich słów, żeby powiedzieć czy przekazać „to nie jest tak jak myślicie, wszystko jest odwrotnie”.

Kiedy Jezus powiedział „Jebać TEN świat” to powiedział TEN. To znaczy nie powiedział tak dosłownie, ale tak mi to zostało wyjaśnione. Dobry nauczyciel potrafi zniżyć się do poziomu ucznia 😉

On powiedział „NIE” temu światu. A przez to co zrobił powiedział „TAK” Niebu na Ziemi.

Ludzie nie są problemem. Nie trzeba ich „oświecać”, szczególnie jeśli samemu się oświeconym nie jest. Trzeba mówić dzień dobry, ale tak, żeby inspirować do tego co może być dalej. Bo wtedy samych siebie inspirujemy, wierząc, ze to ma sens. Moc „wyboru” to rzeczywiście jedyna moc, której nie można nam odebrać, jeśli sami na to nie pozwolimy.

We własnej głowie masz cele. Zbyt długo już czekasz na ułaskawienie

Bisz, Jak Dziecko

Kiedy próbujemy otwierać innym oczy na siłę, to nigdy problemem nie jest osoba, które ma je zamknięte. Problemem jest osoba, które próbuje to robić na siłę, bo uważa, że niby ona ma je otwarte. A była ślepa i wciąż nie widzi.

Jak uzna jednak, że jej wzrok wciąż jest mętny, niezależnie co sobie myśli, wtedy da się prowadzić czemuś większemu. „Prowadzić” to nie znaczy dać się sterować „nie wiadomo czemu”. Czy uciec spirytualizm. Berne mówił, że można nie uciec. I zawsze mu uwierzyłam. Instynktownie czułam, bo to co pisał było spójne, klarowne i zawsze pasowało. Berna gdzie nie „przyłożysz” tam pasuje.

I nie tylko udało się nie uciec w ten spirytualizm. Ani w okultyzm. Ale udało się uznać, że „coś” jest. Jeśli więcej ludzi pozwoli prowadzić się temu czemuś, to masowe przebudzenie to będzie formalność, kiedy uznamy, że nic nie wiemy.

Ale żeby tak się stało skrypty życiowe muszą zacząć tracić rację bytu, bo gdy jeden gracz zmienia kwestię i zaczyna działać spontanicznie, wtedy inni nie wiedzą co mają grać, co mają robić, ani jak się zachowywać. Nie znają swojej kwestii „ej! tego nie nie było w scenariuszu„. Joker. Blady Król. As w rękawie. On zawsze na koniec weźmie cały stół.

Scenariusz czy to w teatrze, czy w życiu, odpowiada tak naprawdę na pytanie „co powiedzieć PO <<dzień dobry>>„. Dlatego nasza postawa jest kluczowa. Lubię przykład Edypa, który podaje Berne:

Kiedy Edyp spotyka starszego mężczyznę i pyta go „chcesz walczyć?”, a ten mężczyzna mówi „NIE”. To co może zrobić Edyp? Pochwalić jego buty? Edyp nie ma już nic więcej do powiedzenia. I milczy.

Ewentualnie wymamrota coś w stylu miło było cię spotkać lub umiarkowanie we wszystkim i pójść sobie dalej swoją drogą.

  1. Do tego tekstu bardzo zainspirował mnie filmik na youtubie, który po prostu się wylosował i przemyślenia kobiety, której nie mogę znaleźć ale to było tak mądre, że jak znajdę to podlinkuję []

Podobne wpisy