||

Na czym polega prawdziwy GENIUSZ Listu 6?

Woda

  • Wodę można postawić na ogniu. I wtedy wrze.
  • Woda może tak wrzeć, że w efekcie wyparuje.
  • Można zakręcić palnik i wtedy woda stygnie.
  • Można też garnek włożyć do zamrażalnika.

Ale to jest dalej ta sama woda, może się wydawać, że zachowuje się inaczej (bo tak ISTOTNIE jest, wynika to z tego, jakiej obróbce jest poddawana) ale substancja jest ta sama.

I choć można mieć wrażenie, że jak coś parzy, to jest zupełnie inne niż np. bryła lodu wyjęta z zamrażalnika… to jest – w prawdzie – to samo.

Maski są jednorodne, bo muszą udawać (grać), że jest inaczej niż jest, albo że nie czują, albo że czują inaczej niż czują. Albo ignorować to, co i w jaki sposób czują dla dobra sprawy.

Ignorowanie uczuć, nigdy nie jest dla niczyjego dobra. To tylko sprawia, że człowiek czuje się jak oszust.

Czy w życiu chodzi o poddawanie się „uczuciom„, „emocjom” i „przekonaniom” które to wszystko generują?

Oczywiście, że nie, bo wtedy te uczucia, emocje i przekonania – mają nas, a nie my je. Czyli Jaźń żyje nami (jesteśmy przez nią przeżywani), a nie my przeżywamy własną Jaźń.

I mimo, że Jaźń jest najskrajniejszym przeciwieństwem Boga, można ją poddać boskiemu przewodnictwu. Pytanie: czy można „mieć” Jaźń tak w pełni… do własnej dyspozycji: nie. Przejdę do tego dalej, bo Jezus to jest Mistrz całego KOSMOSU 🤯

Dla nikogo to nie jest zadanie łatwe. Balansowanie swoich funkcji psychicznych i ześrodkowanie się na centrum.

Ciało jest specyficznym systemem. Całym skomplikowanym oprogramowaniem. Jeśli zajrzy się pod swoją maskę i się już ogarnie wstępnie, co tam pod nią siedzi i kiedy się ze sobą pracuje – można mieć większy przekrój ról w życiu.

Czy też nosić maski pasujące. Np. Rihanna nosi bardzo dobrze dobrane maski. A Analyse została zniszczona przez treść znajdującą się pod jej maską. 💆🏻‍♀️

Jezus przekazuje – w Łasce Przebudzenia – że „nic nie ma żadnej mocy nad tobą i nic nie tworzy twych doświadczeń za wyjątkiem decyzji, ZA WYJĄTKIEM WYBORU, którego dokonałeś mocą Umysłu„.

Czyli to jest kwestia wyboru, jak wszystko. Zaraz przejdę do tego między „czym” a „czym” możemy wybierać.

Np. Ojciec Pio dokonał ciekawego WYBORU 🤷🏻‍♀️ Może dlatego Jezus doradzał Alicji Lenczewskiej, żeby się nie wzorowała na świętych. Znając historię – czy to Jezusa czy Ojca Pio -… to w sumie dobrze jej doradził. Mistrzowie mają to do siebie, że jeśli już doradzają, to raczej dobrze 🫡

Historię Ojca Pio rozumiem tak, że „uczucia”, „emocje”, „instynkty” miały w szachu Ojca Pio. A nie on miał „uczucia”, „emocje” i „instynkty” do jakiejś tam własnej dyspozycji. Czyli jego ziemskie demoniczne przygody, były produktem potężnego wyparcia… się siebie. Własnej Jaźni.

To oczywiście nie jest źle, on miał taką drogę i ok. To nie było „złe doświadczenie”, tylko po prostu: ot! takie, a nie inne DOŚWIADCZENIE. Każdy jakieś ma.

Ojciec Pio zmarł przed powstaniem „Kursu Cudów”, a Analyse miała teoretycznie rok, żeby się na Kurs załapać… ale nie na Drogę Mistrzostwa.

Możliwe, że gdyby Ojciec Pio był AUTONOMICZNY tak w pełni, wybrałby inaczej.

Wybrać oznacza: dokonać selekcji, zdecydować się na coś.

Nie oceniam, ale nikt nie zabroni mi myśleć, lubię zestawiać przekazy… z historiami różnych ludzi, którzy żyli na Ziemi. Szukając tym samym, ich bardziej „praktycznego” niż „mistycznego” wymiaru. Czyli czegoś z czego można zrobić faktyczny użytek, a nie traktować tylko jako coś, co „dobrze brzmi” napisane w książce czy na blogu, albo czegoś o czym „nauczać” jest w… dobrym tonie.

Dopóki przebywamy w formie, zawsze jest jakaś gra, jakaś rola i w każdej z tych ról można być wiarygodnym, autentycznym i godnym zaufania. Ojciec Pio był w tej roli na tyle wiarygodny, że został kanonizowany. Jak to było zagrane? No WSPANIALE.

Zmierzam do tego, że MOŻNA GRAĆ uczciwie, wiarygodnie i z pasją. Również z kimś można grać uczciwie.

Jesteście w to wplątani oboje, więc grajcie ze sobą UCZCIWIE

Eric Berne, Seks i kochanie

Osobiście zawsze gram tak, jak… po prostu: widzę jakie dostaję karty. Czy też jakie wypadają.

I czasem odchodzę od stołu, bo nie lubię jak ktoś pobudza to, co we mnie najgorsze. Raczej wybieram ludzi, którzy pobudzają to, co we mnie najlepsze. Jeśli mam wybór, to wybieram drugą opcję. Wtedy trzeba wiedzieć, być czujnym na to, co się dzieje z naszą „wodą” – i na tej podstawie podejmować decyzje. Bo to co się dzieje, jest sygnałem, wskazówką, drogowskazem.

Jezus mówi, że zawsze ma się wybór. I On może nas troszkę pchnąć w konkretną stronę. Albo odciągnąć, ze ścieżki zguby. Przytrzymać za kaptur, na chwilę przed tym, zanim wpadnie się w przepaść.

Tak, żeby (aby przypadkiem) nie zniknąć w jakiejś otchłani.

Gdy zaś zacząłem żyć w oparciu o tę prostą decyzję by zawierzyć słowu Boga, wydarzenia w moim życiu zaczęły być aranżowane, nie przeze mnie, lecz przez tego, którego nazwałem Pocieszycielem, Duchem Świętym (głosem przemawiającym na rzecz prawidłowego myślenia i doskonałej poczytalności), mostem między moją indywidualną świadomością, a Umysłem Boga.

Podobnie i twoje życie zaczyna być przearanżowywane i wielu z was wie jak to czasami wygląda, gdy coś spoza was samych, spoza waszego pojmowania, zaczyna kształtować na nowo wasze przeznaczenie.

Dzięki Bogu, za to, że tak się dzieje, bo gdybyś szedł własną drogą to spadłbyś z krawędzi Wszechświata i zniknął, w jakiejś otchłani.

Droga Mistrzostwa, Jayem (Jon Marc Hammer), Przekaz: Miłość uzdrawia wszystko, tłum. Rafał Wereżyński

Na czym polega prawdziwy GENIUSZ Listu 6?

Tłumacząc prosto, Freud odkrył (a może nie odkrył, ale jemu się to przypisuje), że podlegamy dwóm siłom. Eros i Tanatos.

Nie decydujemy więc sami o sobie, tylko możemy zdecydować o tym jakiej sile podlegamy czy też ulegamy. Dlatego AT jest freudowska, ale nie psychoanalityczna (np. w takim jungowskim ujęciu – i dobrze, ale jest o miłości, bo każda gra służy stawieniu bariery przez intymnością).

Łączenie intymności z seksem, w większości przypadków jest żartem

Eros to Miłość, Życie, Szerzenie. A Tanatos to Śmierć, Destrukcja, Zniszczenie. Wszystko z dużych liter, dla większego efektu.

Wiadomo w jaką stronę popycha Jezus, który jest Miłością. To znaczy Chrystus, bo akurat Jezus zawierał w sobie pewną sprzeczność i jest dobrym terapeutą, pewnie z tego powodu.

Ogarnia sprzeczności. Jest Panem Paradosksu.

– nie panujmy sobie…
XD

On opowiada się po konkretnej stronie barykady, wie jednak, że ludzi bardzo trudno jest poddawać terapii.

Taki przykład: ostatnio byłam w kościele (z konieczności) moja córka chciała wejść do środka i … weszłyśmy akurat w scenie Mszy, w akcie, kiedy grane było: „moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina„.

  • Mamo, a czego ci ludzie są winni?
  • eeee….
3 typy ludzi, których należy unikać/dystansować się

Wtedy nie miałam dobrej odpowiedzi, ale powstał powyższy wpis. Przypomniała mi się jednak scena z Superprodukcji, trudno byłoby to wtedy wyjaśnić, gdyż to jest bardziej content na bloga niż do tłumaczenia dziecku.

„więcej żalu, ku**a” – w kościele to grali… ale pasji, to tam nie było żadnej.

Wracając jednak, do przerażających sił rządzących ludzkim losem, każdy między tymi dwoma siłami (Eros, Tanatos) mocą swojej woli, świadomości czy decyzji balansuje. Albo próbuje balansować.

Tak, aby nie doszło do samozniszczenia czy rozpadu psychotycznego, ale też, żeby nie poddać się w życiu W PEŁNI (bo nie da się wtedy niczego kontrolować).

Podkreślić warto, że jeśli Życie to Bóg, to poddać się życiu znaczy tyle… że nie wiem jak to napisać, ale nie da się SKONTROLOWAĆ Boga. A jesteśmy uczeni jak kontrolować siebie, innych, nawet koncept Boga w umyśle.

Prowadzi to do gier, manipulacji oszukiwania siebie, innych ludzi i słuchania głosu, który, choć – według Jezusa – wcale nie przemawia na rzecz poczytalności… wydaje się być bardziej poczytalny niż Głos Boga.

Jak ktoś mówi, że słyszy Boży Głos, to zawsze jestem sceptyczna. Ponieważ przypomina się historia Magika z zespołu Paktofonika, który napisał piosenkę „Jestem Bogiem” i wyleciał przez okno.

Widocznie nie utrzymał systemu w balansie. A balans to jest podstawa wszystkiego. Wszechrzeczy.

Kiedy popatrzymy jakiej grze podlega ludzkość i jakiej sile poddaje się chętniej, zrozumiemy też nieco lepiej, dlaczego Jezus jest taki radykalny w przekazie Listu 6 i dlaczego tak Mu zależy, żeby ulec życiu, szerzeniu, miłości i nie dawać się ściągać w dół… jakimś innym siłom.

Można to tak odczuwać, jakby były nami żywo zainteresowane jakieś „Dwa Królestwa”. Światła i Cienia jednocześnie, bo to drugie Królestwo, nie boi się ludzi, tylko punktu, do którego zmierzają.

I wojna międzywymiarowa gotowa 🤷🏻‍♀️

Cień musi być zintegrowany, tak aby nie był zupełnie autonomicznym kompleksem względem człowieka.

Jeśli pracujemy tylko „ze światłem” to wyjaśnię to tak, np. ta dziewczyna, nie utrzymałaby tak pięknej pozy, gdyby ją biały kot znosił za bardzo w lewo. I odwrotnie. Te koty muszą współpracować, żeby możliwe było kierowanie rydwanem.

Trzeba więc dobrze ogarniać planszę, bo skoro to, co się dzieje na planszy, jest już efektem, jungowską kompensacją tego „innego świata”, to po prostu trzeba wiedzieć w co grają ludzie. I tyle.

Nie odlatywać za bardzo.

Ogień

Kiedy już się orientujemy o czym jest „ta cała neuroza”, to bardzo szybko może zostać dokonany wybór, że nie będzie się IGRAĆ z ogniem. Bo ogień to nie jest woda.

Nie ma SENSownych relacji opartych na ogniu. Tak jak nie ma SENSownych relacji między płciami, kiedy tego ognia nią ma.

Balans.

Ogień się błyskawicznie spala. A woda, w formie … np. śniegu, może dać efekt kuli śnieżnej. Czyli namiętność ma swój termin przydatności, a miłość nie ma „daty ważności”.

Na ogień mam jedną poradę, żeby z tym nie igrać i UNIKAĆ ludzi, którzy z nim igrają. Bo ogień może podgrzewać wodę, a nie spalać wszystko to, co spotka na swojej drodze. Dobre plony są wtedy jak się podleje, ale nie zostawi się po sobie pogorzelisko.

Są też ludzie, którzy mogą nami manipulować, albo próbować manipulować naszym wewnętrznym ogniem.

I to jest słabe, bo akt pojednania jaźni, nie przewiduje, że jedna osoba utrzymuje pełną kontrolę (lub próbuje przejąć/utrzymać) nad jaźnią drugiej osoby. Tam gdzie nie ma równości, nie ma też miłości. Jest potrzeba dominacji czyli kontroli więc to jest ta sama historia… co od zarania dziejów.

A Jezus chciałby stworzyć coś czego jeszcze nie było. Prywatnie? Trzymam kciuki. Oficjalnie? Kibicuję. Za kulisami: pozostaję sceptyczna.

„Stara historia” to jest stawianie się w pozycji dominacji energetycznej. Nawet jeśli, na Ziemi zyskało się status „Czarnoksiężnika”, to może dobrze jest czasem poddać refleksji w służbie jakiego Głosu się używa swoich mocy.

Nie mówię, że mi te „moce” nie imponują. Ale imponują mi też np. pieniądze, ale nie jest to główne kryterium, dla którego wchodzę w relacje lub je opuszczam. Pieniądze to dodatek. Supermoce też: miły dodatek. Uroda: też miły dodatek. Ale żadna z tych rzeczy niczego nie „uzdrawia”.

Np. Jezus, kobietom, które potrafią się wyrzec, czy też nie ulegać porywom tego co byłoby czysto osobowe, daje takiego duchowego skilla…

– Jezu, czy jeśli napiszę, że jest to super mistyczny skill, stawiania pały jednym spojrzeniem – to czy będzie to będzie .. no wiesz… przesada?

– Będziemy operować tu w kręgu … pewnej prawdy

Np. tego skilla NIE WYKORZYSTUJĘ, bo za wykorzystywanie „darów” w służbie niewłaściwego Głosu, jest podobno fatalna karma. A naprawdę – po tych wglądach – wolałabym sobie nie dokładać więc… staram się zachować uważność i jeśli już tym grać, to dla pojednania, w drużynie Jezusa, a nie dla poczucia, że TO JA MAM KONTROLĘ. „Hehe”.

Poniższa piosenka jest mądra. Niejednoznaczna. O tym, żeby czasem popatrzeć w Niebo.

Może jest tak, że czasem trzeba przez „coś przejść”, bo tam była lekcja. Z reguły ważna. A te najważniejsze lekcje nie są do wyjaśniania, a samo przyswojenie materiału, zależy od gotowości studenta. I nie prowadzi do „celu” jako takiego, ale do „uświadomienia” samego w sobie.

Podobne wpisy