Miłość bezwarunkowa
Różne są podejścia do tego czym jest taki rodzaj miłości.
Niektórzy uważają, że nie ma czegoś takiego jak miłość bezwarunkowa. Że zawsze są jakieś warunki.
Inni, że jeśli takie uczucie istnieje to jest toksyczne lub, że zostanie wykorzystane przez manipulatorów.
Kochać bezwarunkowo mogą ludzie psychicznie silni, odważni, zdeterminowani i jednocześnie nie narzucający presji. Niekontrolujący. Mądrzy. Nie tylko inteligentni. Z WIEDZĄ, a nie ci, którzy po prostu dysponują INFORMACJAMI.
Miłość bezwarunkowa jest nie emocją, a UCZUCIEM, które mówi: kocham cię i nie ma żadnego „ALE” – JEDNOCZEŚNIE mam w sobie SIŁĘ i MOC żeby w dowolnym momencie móc powiedzieć ci: żegnaj.
Z mojego doświadczenia, różnych historii, warsztatów, ustawień systemowych wynika, jeśli ktoś przeprowadza te „testy” na ile może JEGO lub JĄ kontrolować, to wielkie jest niezadowolenie, kiedy ktoś dostaje komunikat: przykro mi ale nie możesz.
Skąd to niezadowolenie? Bo ludzie MYŚLĄ, że chcą uczucia bezwarunkowego (zostać nim obdarzonym lub móc obdarzyć kogoś taką miłością) ale W PRAWDZIE nie chcą uczuć BEZWARUNKOWYCH tylko przeciwnie: chcą toksyczności, chcą dużo więcej „Diabła” niż faktycznie „Boga” a to ma być SYNTEZA tej dwójki.
Jezus to archetyp syntezujący boskość i ludzkość. Boskość to wszystko co wyniesione, świetliste itd. A ludzkość to … ja już się dawno temu zorientowałam, że Jezus maczał palce w scenariuszu do „Adwokata Diabła”.
I za to go lubię. Im bardziej go poznaję, tym bardziej go lubię.
W każdym razie toksyczność wynika zaburzonej równowagi światła i cienia. Nawet świetlistość może być toksyczna, bo jest jedną stroną monety. Jest niekompletna. Na Ziemi jest oszustwem, bo występuje tylko światło. Zawsze jest cień. Nie ma ORŁA bez reszki.
Temat pracy z cieniem jako taki jest bardzo złożony.
Kiedyś, jak czytałam ten List szósty to tak mnie pochłonął, że zorientowałam się, że skończyłam i mam gotowy PDF z fragmentami.
Pierwsze nieśmiałe olśnienia. Wtedy miałam dystans do tych treści, ale przeraziłam się – no bo JEZU… a jeśli to FAKTYCZNIE Jezus przekazuje treści przez tego Jayema?
Słowo „moc” ma dwojakie znaczenie. Jedno – to moc nad kimś, dominacja; drugie – to moc robienia czegoś, zdolność, możliwość.
Drugie znaczenie nie ma nic wspólnego z dominacją; wyraża ono SUWERENNOŚĆ w sensie MOŻLIWOŚCI.
Gdy mówimy o czyjejś niemocy, właśnie to drugie znaczenie mamy na myśli; nie idzie nam o osobę niezdolną władać innymi, lecz o osobę, która nie może czynić tego, czego pragnie.
Tak więc moc może znaczyć jedno z dwojga: dominację lub potencję. Te dwie wartości nie tylko nie są identyczne, ale się wzajemnie wykluczają.
Impotencja, że użyję tego terminu nie tylko w związku ze sferą życia płciowego, ale odnosząc go do wszystkich dziedzin ludzkich dyspozycji, przeradza się w sadystyczną dążność do dominacji; dopóki jednostka posiada potencję, czyli zdolności realizowania swych potencjalnych możliwości w oparciu o wolność i integralność swego”ja”, nie czuje potrzeby dominowania ani żądzy władzy.
Moc w sensie dominacji jest perwersją ludzkiej potencji, tak samo jak sadyzm seksualny jest perwersją miłości płciowej.
Erich Fromm, Ucieczka od wolności
Siła potencji. Siła pchnięcia mężczyzny i przeciwpchnięcia kobiety.
Taka Nike z Samotraki. Nie ma głowy, nie ma rąk i jej się to zdaje w ogóle nie przeszkadzać. Dlaczego?
No pewnie dlatego, że ma te cholerne skrzydła. I dają jej tę wolność więc miłość, więc prawdę. A to jest dla większości ludzi bardzo nieatrakcyjne.
Gry są atrakcyjne. Ostatecznie można grać i wysyłać komunikat z tła: nie wiesz z kim grasz.
Ludzie, kiedy tylko wyczują potencjał na miłość, która nie byłaby „warunkiem” z serią „zadań do wykonania”, toksycznych uwikłań, bez potrzeby kontroli, potencjał na coś, co może być oparte na totalnej dobrowolności, a nie forsowaniu celu: jakikolwiek by on nie był, to reagują raczej tak: