Jezusoterapia. Nie zabijaj posłańca.
neurotyk.blog
blog tylko dla neurotyków
Cytat wprowadzający
„Czy zastanawiał się pan kiedyś, jak silnie związani jesteśmy z przeszłością? Niekoniecznie naszą. Zresztą cóż to jest nasza przeszłość? Gdzie są jej granice? (…)
„Według mnie, wcale to nie zależy od tego, o co się pytamy. Tylko kto kogo. Nawet gdy sami siebie pytamy, zawsze jest, kto kogo. To może jedynie tak się wydawać, że ten, kto pyta, ten sobie i odpowiada. Jeśli się jednak zastanowić, zawsze kto inny pyta, a kto inny odpowiada.”
„Książki, powiedział mi kiedyś, gdy wszedłem do niego na rusztowanie, to jedyny ratunek, żeby człowiek nie zapomniał, że jest człowiekiem.”
Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli
Kiedy próbowałeś już wszystkiego na zaburzenia lękowe…
Cały dział dotyczący zaburzeń lękowych pokazuje, że proces leczenia jest skomplikowany.
- Powiedzmy, że poddałeś się litanii metod terapeutycznych i różnych rozwiązań warsztatowych i szerokopojętej „pracy nad sobą” – wymienionych w tekście o nerwicy diabolicznej.
- Usunąłeś wyparcie uczuć seksualnych w psychoterapii i … zaczynasz żałować tego kroku.
- Tyle się naczytałeś książek dla terapeutów, że właściwie sam mógłbyś nim zostać. A Twoim jedynym sukcesem jest właściwie tylko to, że nie oszalałeś. Cieszysz się z tego „planu minimum”.
- Uznałeś, że te „głosy” to nie początek jakiejś strasznej choroby tylko: poznawanie siebie w akcie introspekcji.
- Wiesz, niestety, że to już nerwica, a nie jeszcze niepokój.
- Znasz „prawdę o przyczynach nerwic„
- Masz bardziej potencjał na bycie (jeśli już kimś) to masz nadzieję, że bardziej artystą niż psychotykiem.
- Widocznie nie masz halucynacji tylko to jest „aktywna imaginacja”
- Uznajesz, że widocznie to co ci się dzieje to są „jakieś wglądy” i prawie uznajesz, że to nie jest „psychoza religijna” choć kusi cię, żeby zrobić nowy dział na blogu o takiej właśnie nazwie.
- W przeciwieństwie do większości Świata uznajesz też swój cień i nawet… udaje ci się – kulawo żyć – znosząc wiedzę o nim. Starasz się używać go do wzrostu. Różnie to wychodzi.
Jednak, nie jest ci jakoś szczególnie lepiej. Po kilku latach leczenia czy „rozwoju duchowego” – to jest chyba to samo – po kilku latach „uzdrowienia siebie”, osiągasz nawet jakieś „swoje stany świadomości” – choć raczej spontanicznie niż intencjonalnie. Tak jakby coś cię w nie po prostu „wrzucało”.
Jednak jak jesteś w nich za długo… to one stają się po prostu koszmarnie nudne. No i zawsze wracasz „do siebie”. Zwykłego siebie, którym jesteś przez większość czasu. Właściwie to… miewasz poważne zaburzenia dysocjacyjne.
Dusza staje „obok”. Fajnie, że ją masz. To na plus. Ale nie chcesz jej upchnąć do ciała … za pomocą farmakologii. Walczysz o integralność. Wiesz, że jak będziesz uciekał w te „stany” to rozwój twojej prawdziwej indywidualności i rozumu zostanie zablokowany.
Leczysz się, sublimujesz, trochę pracujesz, coś tam czytasz, piszesz i im bardziej poznajesz siebie, tym mniej rozumiesz cokolwiek z tej całej „psychologii”.
I najgorsze: jesteś wystarczająco normalny, żeby nie leczyć się psychiatrycznie i móc prowadzić jakieś tam życie, ale – musisz uczciwie uznać – że jednak jesteś za bardzo pierdolnięty, żeby funkcjonować w „defekcie nerwicy„.
Im mniej człowiek wie, tym łatwiej mu żyć. Wiedza daje wolność, ale unieszczęśliwia.
Erich Maria Remarque, Trzej towarzysze
Czyli cofnąć się już nie możesz, ale odważnie iść do przodu… też nie chcesz, nie potrafisz. Bardziej funkcjonujesz niż żyjesz. Tak pytała dusza Carla Junga:
„nie czułeś się dziś pusty? nazywasz TO życiem?”.
Siły wyższe na zaburzenia lękowe
Ludzie zwracają się do sił wyższych, właśnie w takich sytuacjach. Kiedy już nie wiedzą co mają ze sobą zrobić. Siły wyższe to Bóg czy Bogowie, Święte Postaci, Anioły… Elfy. Zapewne jakieś praktyki religijne czy szerzej: duchowe, które do nich prowadzą poprzez medytacje i osiąganie różnych „stanów świadomości”.
W związku z tym, że tych wierzeń i praktyk jest w ogólności, naprawdę „od zajebania” trudno wybrać właściwą ścieżkę.
Wszystkie mitologiczne czy religijne historie są pewną metaforą. Mają coś przekazać. Mogą być równie dobrze „prawdziwe” ale mogą być też złudzeniem.
Religia to opium dla ludu (Marks). Jeśli jednak znajdujesz się w sytuacji, w której twoja historia życia na Ziemi bez złudzeń obejść się nie może – dobrze wybrać jakieś przekonujące złudzenie.
Zeusa?
Zauważmy, że figura ukrzyżowanego człowieka w wieku, na oko 33 lat, w Polsce, atakuje nas niemalże z każdego skrzyżowania ale zwrócenie się bezpośrednio do Niego, należy uznać za OSTATECZNOŚĆ.
Jeśli masz inne „drogi wyjścia” terapie, warsztaty, mindfulness, pomaga ci drink, seks, techniki transowe, koją cię te gry międzyludzkie czy spotkania towarzyskie i są rzeczy, które robią ci dobrze, nie zwracaj się bezpośrednio do Jezusa, bo on … pokazuje więcej prawdy. A ludzie jej nie chcą. Po sobie wiem.
Wielu ludzi ma z nim problem. W moim przypadku tak było. Niechęć w zwracaniu się do Niego wynikała z refleksji nad śmiercią krzyżową. Na tyle na ile ja rozumiem tę spektakularną ROLĘ Zbawiciela, to Jezus chciał – przez to co zrobił – powiedzieć „jebać ten Świat” inaczej by tego nie zrobił. Założyłby może… nie wiem… zespół muzyczny? Realizował swoje pasje?
Na pewno Jezus wysłał dziwaczne przesłanie miłości czyli „wybacz im bo nie wiedzą co czynią i …” – na odchodne – „jebać ten świat„. Akurat pisze to w momencie, kiedy to przesłanie ze mną rezonuje. Dziś mi się podoba.
Więc jak dużą Świadomość miał Chrystus (a podobno miał doskonałą i kosmiczną), że dał się z Bożej „łaski” rozwlec na krzyżu?
Wychodzi na to, że musiał znać jakąś niewygodną prawdę o otaczającej rzeczywistości. A prawda, choć niebezpieczna jest podobno wyzwalająca.
Jednak, jeśli o sobie samym, dowiadujesz się tyle w tych procesach wewnętrznych – że … właściwie żadnego zarzutu nie możesz odeprzeć z czystym sumieniem, niech już będzie ten Jezus.
Ale ten stan osiąga się wtedy, kiedy naprawdę próbowałeś WSZYSTKIEGO. Może poza uzdrawianiem kryształami i „szałasem potu”.
Uwagi ogólne w kontakcie z Jezusem WAŻNE!!!
Kontakt z Jezusem szczególnie u osób, które do przebudzenia duchowego stały ostatnie w kolejce nie jest najłatwiejszą sprawą. Kilka wskazówek, które mogą rzucić nieco Światła na Świadomość Chrystusową.
Nie mówimy tu o sytuacji ludzi, którym się „pomieszało” i myślą, że LITERALNIE „SĄ JEZUSEM” czyli udają, imitują, próbują być „JACYŚ”, robić jak on… Przypisywać sobie jego cechy. To może doprowadzić do infantylizmu psychicznego.
Jest spora różnica między np. Chrześcijaństwem a Buddyzmem w tej kwestii.
kiedy mówię o sobie ,jestem buddą” (tak zresztą jak każdy z nas) wyrażam przez to najgłębszą intuicyjną prawdę. W chrześcijaństwie postać Chrystusa jest oddzielona od swego wyznawcy. Co najwyżej św. Paweł dopuścił, że „to nie ja żyję, lecz Chrystus we mnie” (…) Kiedy ktoś mówi do nas, że jest Chrystusem, z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzamy, że jest szaleńcem.
Tomasz Olchanowski, FENOMEN CHARYZMY W ŚWIETLE PSYCHOLOGII GLĘBI
Chrystus nie mówił „udawaj, że jesteś mną, rób jak ja” tylko „Weź swój krzyż i IDŹ ZA MNĄ„. To jest różnica. To jest więc historia o jakości świadomości kosmicznej (Jezus, Budda) o jakości Obecności.
Jeśli ktoś „ulega Chrystusowi” to taka uległość w stosunku do osobowości manicznej oznacza, że przypisujemy Jemu, te najlepsze własne cechy, które jednak z różnych powodów pozostają poniżej progu możliwości ich realizacji.
Olchanowski pisze, że dzieje się tak wskutek wąskiego spektrum świadomości danej jednostki.
W skrajnych przypadkach może się to skończyć nawet psychozą, dlatego niezależnie: kiedy mamy doświadczenia z Archetypami bycie w kontakcie ze swoim psychoterapeutą czy przewodnikiem duchowym jest … ROZSĄDNE. Dobrze mieć punkt odniesienia NA ZIEMI, bo archetypy manifestują się w sytuacjach granicznych.
Jezus, jeśli pojawia się spontanicznie np. taki w wizji (a jesteś niewierzący) to najpewniej pojawia się kiedy się pogubimy. Więc jak widzisz Jezusa to wiedz, że jesteś pogubiony, a on schodzi na ratunek. Jest też druga opcja, uznajesz, że jesteś pogubiony i nawet sobie radzisz, ale nie wiesz co dalej robić ze swoim życiem i przychodzisz do niego po pomoc. Prosisz o pomoc. On odpowiada, nawet jeśli robisz to … bez specjalnego przekonania.
Jezus na zaburzenia lękowe
Więc jeśli nie widzisz innej drogi wyjścia ze swojej „sytuacji psychicznej”, a że coraz więcej ludzi na Ziemi jej nie widzi, to nawet jeśli go kwestionujesz, to daj mu szansę i tak sobie powiedz „Niech Król wejdzie, cały na biało i mi to życie jakoś uporządkuje„.
Jak chcesz być zdrowy to lepiej idź to lekarza. A nie Jezusoterapię stosować, bo to jest idiotyczne.
Jezus – Twój Terapeuta Duszy i Umysłu – Tôma – Droga do Boga w Tobie

Jezus uderza w najczulsze punkty, w najgłupsze przekonania Świata. Może ci się wydawać, że zwariowałeś. Odwraca wszystko do góry nogami.
Czyli możemy tak to rozumieć, że jest pewien „tryb” doświadczania rzeczywistości, poddanie się pewnej energii, która jest jakością niezaktualizowanej Świadomości danej jednostki. Obecności.
Jezus komunikuje się z ludźmi w ramach ich gotowości. Jak ktoś interesuje się psychologią, to nie łagodzi psychologicznych prawd. „Weź swój krzyż i idź ZA MNĄ” nabiera nowego, naprawdę fascynującego znaczenia. Podłącza wtyczkę do prądu. Gdybym wcześniej wiedziała, to od razu bym mówiła Jezu prowadź!
Psychoterapia z Jezusem (Jezus jest przypomnijmy archetypem) wygląda różnie, w zależności od stopnia gotowości i celów terapeutycznych. Dobry terapeuta dostosowuje metody do swojego klienta – inaczej nauki mogą nie zostać przyswojone, a lekcje nie odebrane.
W tym sensie Jezus jest bardzo dobrze wyszkolonym psychoterapeutą.
Tajemnica Trójcy Świętej (Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty) to zgodnie z nazwą – i bez zaskoczeń – tajemnica więc ciiii… ale na potrzeby swojego ograniczonego umysłu rozumiem to tak:
- Bóg ojciec czyli najbardziej tajemnicza postać z tego zestawienia. Podobno może wszystko. A zdanie jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa rozumiem na dwa sposoby;
- Jeśli nie będziesz, k***a, w końcu okej ze sobą i ludźmi wokół siebie, szczery i otwarty jak dziecko. I jeśli nie zrozumiesz, że w każdej rzeczy jesteś od Niego zależny (od swojego niebiologicznego, wywyższonego Ojca), to nigdzie nie wejdziesz.
- Więc ciągle tu wracasz i to wydaje się strasznie bezsensu – dla kogoś kto ma wglądy karmiczne – te ciągłe powroty, podobne scenariusze. Tragikomedia. Ten proces się toczy bez końca. A gra nazywa się chyba…”Krąg”? Może tak być?
- Duch Święty też super tajemnicza „postać” czyli jakaś energia, która ma mapę do zbawienia i prowadzi przez życie, ludzi, miejsca i wydarzenia. Może cię prowadzić tak… że się zdziwisz.
- Syn Boży czyli Jezus, zwykły gość, który stał się Chrystusem, bo zobaczył w ludziach Synostwo. Braci i siostry. Innymi słowy zobaczył w innych ludziach „twarz Chrystusa” i sam stał się Chrystusem czyli po prostu pewną jakością Świadomości. Stał się kosmiczną i otwartą na kosmos obiektywnością. Czyli Jezus… czyli podkreślmy zwykły gość, równie dobrze mógłby nazywać się Marek. A Chrystus to Syn Boży… „Syn Boży” czyli skoro wszyscy jesteśmy „dziećmi Boga” to znaczy, że ja też. Chrystus czyli ja, Chrystus czyli … Ty. Marek Koterski, film: „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. No idealnie tutaj pasuje mem:

Czasami jedna litera i moment otwiera głowę. Łomem
Kiedy już „wyczerpiesz temat” zadaniem Jezusa jest pomóc ci odpakować prezent, o którym śpiewa Bisz. I to jest wejście w pewien proces. Raczej wybór pewnej drogi życia.
„Nikogo nie zbawiłem”, powie Jezus, ale chciałam pokazać, że możecie sami się zbawić, jeśli taka będzie wasza wola, innymi słowy jeśli zaczniecie być posłuszni sile ciążenia.
– Kurwa! – zakrzyczysz radośnie – Wiedziałam, że jesteś zajebisty, ja nigdy nie ufam sobie, Jung o tym pisał, nie?
– podsunąłem ci tę Czerwoną Księgę, pół roku koło niej chodziłaś –
– Bo wiedziałam, że jak przeczytam, to już sobie tego nie … odczytam. Właśnie, dlaczego nie używasz tych wszystkich „zaprawdę”, może to nie ty? –
– Nie używam bo cię to drażni –
– Rozmawiam z tobą czy sama ze sobą? –
– hehe –
– Mam po prostu dialog wewnętrzny i spieram się sama ze sobą, tak?!
– hehe –
– Szczerze. Nie chce mi się tego wszystkiego już drugi raz przechodzić. Co mam tam jeszcze zobaczyć? Wychodzi na to, że mamy przejebane i … znów będę blisko załamania nerwowego? –
– Przeciwnie! Teraz, głównie praca na powierzchni ale z moim wsparciem i tak trochę w nieświadomości, żeby ci połączyć światy … na tyle na ile, da się je teraz połączyć ale potraktowałbym to jako formalność –
– Będzie bolało? –
– Nie. Trochę. Zależy. Sama tworzysz doświadczenie więc zależy od tego jak na to spojrzysz. Zrozumiesz mechanizmy lepiej –
– Ludziom odwala coraz bardziej bo nie mają odwagi, nie? Żyć jak chcą? –
– Pragną tego czego… chcieć muszą. Żadna tajemnica –
– Żeby te procesy duchowe przechodzić to nie wiem… to jest upokarzające, chyba trzeba się traktować jak jakiś „eksperyment społeczny”…
– To zaświadcz, że chcesz eksperymentować do samego końca
– … boję się… ale gdzieś przeczytałam, że człowiek niezdolny wybierać czy decydować, to już nie człowiek –
– Trudno się spierać –
– To co mi zrobisz? –
– Już tak dużo pracy masz za sobą. Naprawdę, „zaprawdę” hehe. Najgorsze za tobą. Więc dodam ci odwagi, pomogę lepiej zrozumieć to co się wydarzyło, popracujemy z energią, przekonaniami, intuicją, i nad lękiem przed oceną, nad twoim poczuciem własnej wartości, tu jest dużo pracy. Rozerwiemy myśli połączone z uczuciami, żeby to tobą nie sterowało AŻ TAK … no takie rzeczy, które się ogólnie robi na terapii tylko oczko wyżej. Będziemy to masterować. Dzięki twojej pracy z Barbarą Andrusikiewicz mamy naprawdę ułatwione zadanie. Zobaczysz będzie fajnie! POWOLI twoje życie wraca na właściwe tory. Ciesz się!
Biada tym, którzy żyją wg przykładów! Życia w nich nie ma. Jeśli żyjecie zgodnie z jakimś przykładem, to żyjecie życiem tego przykładu, któż jednak ma żyć waszym życiem, jeśli nie wy sami? A więc żyjcie nim sami.
Każdy człowiek idzie własną drogą. Nie chce być dla was zbawicielem, prawodawcą, ani wychowawcą. Nie jesteście już przecież dziećmi. (…)
Carl Gustav Jung, Czerwona Księga
Trudności w pracy z Jezusem
Podobno normalnym jest brak pewności co do tego, czy to Jego Głos. Czyli początkowo nie będziesz pewien czy głos, myśl, „wrażeniomyśl”, intensywne odczucie, olśnienie, wewnętrzny przymus, prośba, prowadzenie w jakieś miejsce, impuls który skłania do pewnych działań należy do Niego.
No niestety ale to trzeba przetestować. Początkowo bardzo wiele myśli, przekonań i innych części self się z nim miesza, chyba tak jest… nie tylko początkowo, dlatego „po owocach ich poznacie”. Polecam zacząć testowanie od rzeczy niezbyt radykalnych, bo on za każdym razem wymaga więcej zaufania, do tego o co prosi a te prośby czasem są absurdalne i wymagają dużo wiary #sługa_ufa
Z tymi owocami chodzi o to, że w miarę pojawienia się Światła paradoksalnie rośnie również Cień. Czyli Im więcej Światła, tym większy Cień. Za wielkim Światłem zawsze podąża wielki Cień. Jeśli przy okazji odkrywasz własną Jaźń to… fajnie, że twoim terapeutą jest Jezus. Najlepiej, żeby to był On. Nie jest jakoś bardzo źle, ale są trudniejsze momenty.
Osobowość momentami doświadcza bardzo silnych napięć, ale to jest po to, żeby ją poszerzyć czyli zwiększyć świadomość osobowości. Włączyć te treści, zaktualizować „gracza”. Żeby móc częściej dysponować pewną jakością świadomości, integrując system wzajemnie sprzecznych stanów ego, powoli porzucając osobowość, na rzecz posługiwania się świadomością.
A to jest bardzo trudno utrzymać (obecność).
Jest lęk, ale im więcej lęku przyjmiesz tym więcej światła wpuścisz. Lęk jest przereklamowany, w lęku… boimy się najbardziej samego odczucia lęku więc trzeba się wyluzować. Lęk – spokój – lęk – dużo spokoju. Falami. Krótkie fale. Długie fale spokoju. Lepsze dni, łatwiejsza codzienność.
I to jest takie do „wytrzymania”. Czasem jakiś stan trzeba wytrzymać. Tyle. Są też takie dni – i to nawet jeśli się z Jezusem nie pracuje – ogólnie w życiu tak jest, że lepiej żeby te dni się już skończyły. Każdy ma czasem taki dzień. Zasada jest taka im mniej go słuchasz, tym gorzej się czujesz.
I Jezus nie potrzebuje ci niszczyć osobowości bo nie jest idiotą. Potrzebuje zbudować stabilną, większą, szerszą, bardzo mocną osobowość, która nie funkcjonuje w trybie maski. On cię zna i wie ile może dać, ile przyswoisz, jak może cię „użyć” w swoim planie.
Poszerza zdolność odczuwania wszystkich emocji (zdolność odczuwania nienawiści jest w procesie socjalizacji tłumiona, proporcjonalnie do zdolności odczuwania miłości – Jezus poszerza skalę).
– I jak się z tym czujesz? – pyta Jezus
– chujowo – odpowiadasz szczerze
– to nie pozwól, żeby ktoś traktował cię w ten sposób –
– … ale to chyba nie wypada… –
– nie wypada? być szczerym? daj spokój, zedrzyj maskę, nie robisz tego dla oklasków! –
– tak, zrobiłam… –
– jestem dumny –
– dzięki –
Z czasem do tego Głosu nabiera się zaufania. Nieliczni chyba sobie z nim „siadają” i gawędzą. Ten tekst próbuje napisać od kilkunastu dni i nie wiem jak, więc czekam na znaki czyli … pytam przestrzeń czy jest okej? Wciąż czuję wewnętrzne zamieszanie. Gdyby wydarzenia archetypowe opisywać literalnie byłby to byłby to bełkot „szaleńca”, z tą różnicą, że szaleniec czuje się normalniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Ale faktem jest, że możesz kwestionować swoje zdrowie psychiczne, bardziej niż przed tą terapią. Pomyślisz, że wariujesz, a tak naprawdę zdrowiejesz.
Rzeczywiście Świadomość Chrystusowa łamie ludzki umysł jeśli włącza go w osobowość. Dlatego na podorędziu dobrze mieć – podkreślmy to po raz enty – zdanie „po owocach ich poznacie”. Możesz sobie myśleć, że „to Jezus” ale idź i sprawdź, jakie efekty daje słuchanie go.
I jak zaczniesz się orientować, że kiedy robisz to co on ci radzi… Czyli właściwie WSZYSTKO odwrotnie niż nauczył cię ten świat i rodzice… to dzieje się dobrze ale… nie jest łatwo temu ufać. – Po co to robisz? – pytasz go – Nie musisz wiedzieć wszystkiego. – I to jest takim „tonem”, że wiesz, że On nie będzie mrówce tłumaczył, że Nowy Jork istnieje. Bo to nie ma sensu.
To jest tak jakbyś nie wiedział gdzie idziesz, ale droga jest oświetlana dokładnie tyle ile potrzeba. Pół metra na ścieżce. Więc czasem jest lęk i wydaje się, że go nie słychać i gdzieś sobie poszedł, ale uczy cię nabierać zaufania do siebie. Jak się bardzo boisz, to bardzo naciska, jeśli jest cos co musisz zrobić.
Poprosi cię o ciszę – może to robić ustami innych ludzi, jak WIDZI, że nic do ciebie nie dociera i kompletnie się pogubiłeś – i o NIE MÓWIENIE o swoich doświadczeniach w trakcie procesu „wystarczająco będzie to dla ciebie szalone, żebyś pozwoliła kwestionować to komukolwiek. Nie potrzebujemy JESZCZE więcej oporu niż ten, który już masz”.
Jak go nie posłuchasz i wrócisz z „ej o co tu k***a chodzi?”, to powie „a nie mówiłem, z kogo sobie chciałaś TERAZ zrobić Boga? Nie bądź śmieszna”. I to może być bardzo radykalne w … sposobie komunikacji.
Polecam film z kanału drogadoboga.org, który więcej mówi o odróżnianiu wglądów i głosów od psychoz i zaburzeń.
Pocieszające, że ze wszystkich nieistniejących postaci, strażników ciemności, widm, zjaw i duchów, Jezus przynajmniej nie wygląda przerażająco, choć każdorazowo cię spina jak go widzisz. Jeśli jesteś kobietą, to:
- Jezus nie chce, żebyś była „grzeczną dziewczynką” i to jest powód dla, którego;
- będzie cię prowadził jak mężczyznę. Radykalnie. „Nie bądź głupia. Postanów widzieć”. – Ale… przecież … kurczę… – Błagam cię, słuchaj MNIE –
Czasem mam takie wrażenie, że on jest zirytowany. I teraz mam takie myśli „bo nie medytujesz, bo masz wglądy i nie patrzysz”.
No i co mi zrobisz? Ja też się z nim drażnię czasem. Jezus jest Przewodnikiem. Nie Panem, nie Zbawicielem, jak się człowiek zmęczy… to naturalnie przestaje się spierać „dobra, robimy po Twojemu bo wtedy widzę efekty”. Jest Przyjacielem. Naprawdę jest super.
I nie to nie jest tak, że funkcjonuje się w trybie Obecności cały czas. W „normalnym trybie”, dla kontrastu widać po prostu jak duży mamy problem ze sobą jako ludzie. Z utrzymaniem tej obecności. Z byciem świadomym. Ale to jest… proces.
Nie od razu Kraków zbudowano.
Kontrakt terapeutyczny z Jezusem
Więc Jezus w ramach kontraktu terapeutycznego zapyta „na pewno?” (kwestia tej całej – teoretycznie – wolnej woli) a ty mówisz, że tak. A on ci mówi, że cóż… nie będzie jakiejś dużej tragedii, zaufaj proszę, że to wszystko dzieje się z woli Ojca i nie odrzucaj tych wydarzeń. Nie podtrzymuj też sztucznie żadnej relacji z poziomu lęku. Tu nie ma błędu. Ale myślę, że to wiesz.
Powie też, że to wszystko wygląda gorzej „na papierze” niż jest w rzeczywistości i żeby mieć więcej luzu i że twoje życie z nim, stanie się o wiele łatwiejsze.
I powie, żeby zachować spokój i nie traktować tego tak mega serio. Z wesołością. Jak zabawę. Testuj. Sprawdź. Żyj. Bądź szczera. Zignoruj to co myślą o tobie inni. Ich myśli cię nie ranią. Miej własne przemyślenia na temat życia. Ściągnij maskę. Trochę się będzie wydarzało, ale uczysz się przez doświadczenie, zamknij wszystkie książki. ZAWSZE JESTEM OBOK.
I DOPYTA czy aby na pewno? – a ty mu mówisz, że robimy tę terapię na OSTRO, na SERIO – a on skinie głową i powie „ale jak skończymy to nie pozwolę ci założyć maski osoby oświeconej„, a ty, że „dobra, dobra wiem o chodzi, mam na blogu tekst o personie, nie wkręcę się w tę grę drugi raz”.
I zrobi to co musi zrobić, żeby coś Ci uświadomić, połączyć wydarzenia, doświadczenia wewnętrze, jakoś sklecić ten bajzel w całość. Jak będzie za dużo, to uszanuje też twoje „dobra. Kurwa. STOP. wystarczy”, na plus, że daje to poczucie bezpieczeństwa. I można przeklinać, Głos się nie obraża.
- Powiesz mi jaka jest cena?
- Za odzyskanie godności? Szczerze? Żadna. Naprawdę to wszystko to jest „draśnięcie”.
Ty skiniesz głową. On skinie głową.
Zapytaj Jezusa i zobacz co powie
Zapytasz go w międzyczasie (kiedy poprosisz, żeby przestał być takim radykalnym świrem) czy Rihanna i Eminem byli prawdziwymi ludźmi? (możesz nie słuchać rapu dopóki nie spotkasz Jezusa, to interesujące, w moim przypadku tak było). A on powie, że gdyby miał konto na YouTube to by zalajkował i że świetny fragment z inflacją ego. „Tak. Też zwróciłam na to uwagę. I ten fragment, gdzie mówi, że nie jest poetą ALE... uważam, że to było dobre. Takie, jak Ty to mówisz, „z prawdy”?
– T O T A L N I E –
Radykalne uzdrowienie wszystkiego
– No dobrze, powiedzmy, że TERAZ uznaję, że mnie naprowadzałeś na te wszystkie rozwiązania, książki, ludzi i miejsca, nawet kiedy nie wiedziałam, że to Ty, ale nie wiem, czy powinnam proponować tu rozwiązanie, którego nie przetestowałam –
– Po pierwsze, to nie jest pod nazwiskiem… –
– No nie jest pod nazwiskiem, ale filmy są osadzone, jak prosiłeś, na MOIM Vimeo, to jak ktoś obejrzy do końca to będzie mógł wejść na profil i … –
– … zobaczy, że… –
– … to jestem JA!-
– haha, naucz się zauważać każdą myśl o lęku. Nie rób sobie z ludzi Boga, naprawdę. Mój Głos wciąż często ignorujesz, więc wysłałem trzy tak bezpośrednie sygnały, odnośnie tego masz robić, że zaczynam tracić cierpliwość –
– mam wątpliwości, może jakiś profil… powiązany ze stroną? –
– Jeśli nie objawisz tego…
– To mnie zniszczy…
– Konkretnie. Komunikacja wprost: Siebie się wstydzisz czy mnie? Czy nas? Czy to jest to samo?
– … sorry, daje to w tryb prywatny, nie dam rady być „widzianą” na tym poziomie. 6 godzin miałam świadomość bycia widzianą i ledwo wytrzymałam –
– Pamiętasz co odpowiedział Schopenhauer swojemu studentowi, jak ten podnosił kwestie moralności, że o tym naucza, a był pijakiem i płacił za seks? –
– Zapytał go czy drogowskaz musiał być w mieście, żeby móc wskazywać do niego drogę. Zabawne to było, Artur miał dystans –
– Nie byłaś w tym mieście, bo chronię ciebie i wszystkie kobiety, które zaofiarują chęć podjęcia tego kroku.
– Poleciłabym to moim koleżankom, ale… mam obawy. O! LĘK. Widzisz! Zauważam! Myśli pełne lęku –
– O koleżanki się nie martw. To jest już MOJA MISJA. Moim zadaniem jest je prowadzić i chronić.
… żeby móc wskazywać do niego DROGĘ
Widocznie Jezus jest zadowolony z postępów terapeutycznych, wszystkim życzę powodzenia w procesach Przemiany Wewnętrznej.

Od Jezusa
Wiesz co ważnego odkryłem w swoim życiu? Że zawsze starałem się, aby ludzie mnie akceptowali i polubili więc stawałem się taki jak oni. Jeśli coś ci się podobało, a mi nie, to zaczynałem to lubić, tylko dlatego, żeby nie zostać odrzuconym. Naucz się być bezkompromisowy wobec tego kim jesteś w życiu (…) Nie martw się jeśli inni cię nie rozumieją w ogóle nie pojmują co robisz. Robią dziwne miny, wyglądają na zdezorientowanych? Niech tak będzie, to ich problem. Bądź bezkompromisowy w działaniu – bądź sobą!
David Googgins