|||

Jak rozumieć śmierć krzyżową Jezusa w ujęciu Erica Berna?

Jak rozumieć śmierć krzyżową Jezusa w ujęciu Berna?

Zgodnie z teorią skryptówJezus jak każdy z nas – miał swój scenariusz. Według treści Drogi Mistrzostwa wybór wcielenia jest dokonywany na mocy indywidualnej decyzji czyli wybór jest rozmyślny, choć niekoniecznie świadomy.

Jezus przyszedł na Ziemię ze swoim skryptem. I podobno nie jest prawdą, że był świadomy już w ustawieniu „fabrycznym”. Odkrywał świadomość. Miał swoich nauczycieli itd.

Nie zmienia to faktu, że Jego historia była ODEGRANA.

Jezus – żeby nie grać – czy też wyjść poza swoją grę, musiał udać się pustynię a osiągnąwszy stan, który Eric Berne nazywa stanem deprywacji sensorycznej wszedł w stan psychotyczny czyli jak powiedziałby Erich Fromm zajrzał tam, gdzie sytuuje się istota odpowiedzialności za własne życie czyli w nieświadomość.

I nie polecam tego próbować. Nie ma takiej potrzeby. Stamtąd nawet „trochę” to jest zawsze za dużo, bez względu na ilość przeczytanej literatury.

Jednak jeśli wiedzie się życie według „skryptu Georga” to wtedy Berne zasugerował, że może być pomocne w „leczeniu” … jeśli się wywoła u siebie chorobę.

Co za psychiatra. Niesamowity.

Jezus na pustyni spotkał się z pewną niewygodną Prawdą na temat ludzkiej natury.

Obecnie na te kontrowersyjne prawdy wymyśliliśmy jako ludzie jakieś … tabletki.

Eric Berne był przeciwnikiem zażywania leków (poza sytuacjami, w których pacjent może skończyć w szpitalu, kostnicy lub więzieniu). Po prostu uważał, że zażycie leków, powinno być właściwie równoznaczne z zakończeniem leczenia terapeutycznego.

Bóg w tobie jest bardzo łagodny, lecz także bardzo potężny. Jego tchnienie oczyszcza wszystko, co powinno zostać z ciebie „wymiecione”, co trzeba uprzątnąć.

Daje ci siłę, nowy dynamizm, daje ci ŻYCIE.

Yves Boulvin, Powtórnie się narodzić

Jak rozumieć to, że się DOKONAŁO?

Dokonało się” możemy rozumieć więc jako „odegrało się„. Żeby się odegrało, Jezus potrzebował innych aktorów. Czyli

  • Piotra, który zgodnie ze scenariuszem się zaparł.
  • Judasza, który go zdradził.
  • Piłata, który na to wszystko pozwolił.

I coś tam się jeszcze wcześniej działo. I nie był to niefortunny zbieg okoliczności. Nic nie dzieje się PRZYPADKIEM.

O zachowaniach błahych można decydować racjonalnie, jednak nasze najważniejsze decyzje ZOSTAŁY JUŻ POWZIĘTE.

Zdecydowane zostało jakiego rodzaju osobę poślubimy, ile będziemy mieli dzieci w jakim łóżku umrzemy i kto wtedy przy nas będzie, choć może to nie jest to czego byśmy pragnęli, jednak do tego zmierzamy

E. Berne, Dzień dobry i co dalej, s. 51

Ludzie grają. Grają po to, żeby nie doświadczać miłości.

Gramy. Gra stanowi barierę przed intymnością. Miłością międzyludzką (kursowy wątek o odnajdywaniu siebie w nich).

Piszę 'ludzie” a nie „ja” tylko dlatego, żeby ten blog nie zaspokajał jedynie mojej narcystycznej potrzeby opowiadania o sobie.

W historii Jezusa każdy zagrał to co musiał, żeby przedstawienie mogło trwać.

Nie dziwne, że Jezus GIER nie lubi. Prosi, żeby PRZESTAĆ. Patrząc na to co zrobiła z nim gra – jest to prośba w pełni zrozumiała.

Zawsze piękny <3

Eric Berne przekazuje całkiem jasno, że większość członków społeczeństwa to nie są prawdziwi ludzie. Właśnie z tego powodu. Bo coś grają. Odgrywają scenariusze wybrane przed inkarnacją. To, że ludzie się ORIENTUJĄ, że NIE MOGĄ WYBIERAĆ, doprowadza do tego co moglibyśmy nazwać narcystycznym załamaniem fałszywej tożsamości.

To chyba dobrze, że tak się dzieje.

Bardzo dobrze.

Jako społeczeństwo się na to wszystko UMÓWILIŚMY. Chcieliśmy, żeby tak było. Berne nieśmiało postulował ODWOŁANIE umowy społecznej.

Jednakże: „odwołanie tej umowy, jeśli człowiek nie zostanie do tego uprawniony, przez daną grupę, uważane jest za niegrzeczność.

Wynikiem jest brak konfrontacji: brak konfrontacji z innymi oraz ze sobą samym (gdyż za tą umową społeczną kryje się umowa indywidualna pomiędzy trzema składowymi osobowości). Rodzic, Dziecko i Dorosły zgadzają się akceptować wzajemnie i nie każdy jest na tyle odważny, by zmienić taką umowę sam ze sobą, nawet jeśli byłoby to wskazane.”

https://neurotyk.blog/psychoterapia-level-master/

Jezus szuka może niegrzecznych dziewczynek? Jego czasem trudno zrozumieć.

***

Nam się wszystkim coś odgrywa czy też dokonuje się – co wcielenie – życie po życiu.

Poziom autonomii mieszkańców ziemi jest w konsekwencji bliski zeru. U mnie może bliżej już 1%, ale to jest sukces… raczej ponury.

Natomiast Jezus też nie miał pełnej autonomii. Berne podnosi kwestię tych przerażających sił, które decydują o ludzkim losie. Nie mógł zdecydować czy pójdzie na krzyż czy nie. To znaczy – znał scenariusz – więc teoretycznie mógł się jakoś „wymigać” ale to była postać SZCZEGÓLNA i jednak PRZYZWOLIŁ, żeby się ODEGRAŁO.

DOKONAŁO.

Był jednak autonomiczny w tym sensie, że był ludzki, miał swoje momenty wolności (wbrew zasadom gry).

Był też zdrowy psychicznie (choć doświadczeniami na pustyni, to bym się na Jego miejscu w roku 2025 raczej nie chwaliła), jednak był zdrowy, pod tym względem, że potrafił kochać (i kochać się również) nie udowodnię tego, ale daję wiarę temu, że uprawiał seks pod PRAWEM MIŁOŚCI, a nie jako formę rytuału, nie zstępował bez końca, nie robił tego dla rozrywki czy z nudów i nie grał tego.

Wie pewnie czym jest Niebo na Ziemi i chce je tu ściągnąć, bo WIE czym to Niebo na Ziemi jest i widocznie uznaje, że jest możliwe, aby je tutaj sprowadzić.

Ja Mu ufam. Lepiej wyjść na idiotkę z Jezusem u boku niż udawać mądrą bez Niego.

Ten przekaz o Niebie na Ziemi jest super, ale bywa też lekko obciążający psychicznie 😉

Jezus nie chce, żeby ludzie musieli dłużej grać swój teatr

Ofiarność Jezusa rozumiem więc tak, że On NAPRAWDĘ nie chce, żeby ludzie musieli w to dłużej grać. Być programami. Po to przyjął na siebie rolę Światła.

Czyli nie chce, że ludzie grali w „dobro” i „zło„. W „winę„, „osąd„, „niegodność„, w „bycie niewystarczającym„, żebyśmy wszyscy mogli zrzec się ról „katów”, „ofiar”, wyjść poza „trójkąty dramatyczne” itd.

Czyli prowadzić możliwie oświecone więc: twórcze i radosne życie. Podobno cała moc w Niebie i na Ziemi jest ludziom dana… żeby było „jako w Niebie, tak i na Ziemi”.

Jezus chyba naprawdę wierzy, że można odzyskać świadomość, więc … On chce sprowadzić Niebo na Ziemię i będzie to robił czy się to komuś podoba czy nie.

Jeśli bowiem słuchasz tych słów, jest w tobie taka część, która już usłyszała to wezwanie do przebudzenia i przyniesienia Nieba na Ziemię

I do odważenia się na połączenie z najbardziej szaloną myślą, jaka kiedykolwiek przedostała się do krótkowzrocznego i wąskiego pola świadomości zwanego ludzkością – które mógłyś określić jako nic więcej niż wysiłek, by opierać się nieograniczoności.

Do egotycznej świadomości wkradła się maleńka, szalona idea.

Jak by to było mieć Niebo na Ziemi? To szalone, nie mogę myśleć tej myśli!

Kolejnego dnia zaś: Jak by to było, gdyby wszystkie wody stały się czyste, a wszystkie dzieci były najedzone i kochane?

Copyright by Jayem
Tłumaczenie: Maria i Rafał Wereżyńscy
www.DrogaMistrzostwa.pl

To, że ludzie uważają myśl o Niebie na Ziemi za myśl szaloną, to chyba tylko dlatego tak się dzieje, że są we władaniu demonicznego programowania raodzielskiego.

I to ten głos używa słów takich jak „szalony„, „śmieszne„, „niedorzeczny„. (Berne).

Chodzi o to, żeby ludzie uświadomili sobie, że są dziećmi bożymi, a nie dziećmi swoich rodziców (w tej drugiej opcji nie mogą bawić się w Królestwie Chrystusa). Tylko się męczą w Królestwie tego pierwszego.

A Jezus widocznie lubi jak ludzie się dobrze bawią. Umarł na krzyżu, żeby ludzie mogli się dobrze bawić. Uproszczenie ale nikt nie został stworzony po to, żeby cierpieć (chciał chyba o tym przypomnieć).

Nikt nie miał siedzieć w więzieniu, jednak dusze mają swoją skłonność do samoudręczania się i nie specjalnie można coś z tym zrobić.

Jezus ma jednak obsesję na punkcie Miłości (Prawdy i Wolności). Odpuszczenia win (sobie i innym) i podróży w kierunku światła, nawet jeśli widzi, że zapieramy się rękami i nogami o ściany tunelu – wtedy próbuje przepchnąć sprawę swoim świętym sandałem.

I ma też zakład z kolegami z branży. Podobno Go to bardzo motywuje. I czasem może załamuje. On pracuje „kolektywnie” nie z jedną osobą, tylko ogólnie z ludzkością. Podobno Helen Schucman, kłóciła się z Głosem.

Szczerze? Nie dziwię się jej kompletnie.

niewola pozostaje niewolą, niezależnie od tego, jak ładne jest więzienie.

Colleen Houck, Klątwa Tygrysa

Jezus wie, że ciało nigdy nie miało być naszym domem, tylko paradoks tego prowadzenia Jezusa jest taki, że on wie, że ludzi naprawdę trudno jest „poddawać terapii”.

Choć nie chcę budzić się
Nie umiem spać

Dziś późno pójdę spać, Utwór: Kwiat Jabłoni

Jak rozumieć to, że zbawienie się już dokonało?

Każdy rozumie to tak jak zechce. Ofiarność i rola światła, którą Jezus na siebie przyjął i sam fakt, że znał scenariusz, a jednak to zrobił – rozumiem to jako przyzwolił – sprawiło, że wyjście z gry (zbawienie) dokonało się już dla nas (dla Ludzkości).

Teoretycznie więc wszyscy są zbawieni 👍🏻

Stoję na czele Pojednania. Oznacza to, że zawiaduję procesem, poprzez który ta planeta, ta ludzka świadomość, trójwymiarowa rzeczywistość zacznie przybliżać się ku przejściu na nową wibracyjną częstotliwość. 

Przybywam zatem do KAŻDEGO umysłu, który przygotuje dla mnie miejsce poprzez podjęcie decyzji, aby UWOLNIĆ się od BRZEMIENIA próby pogodzenia się z systemem myślowym, ze SPOSOBEM ŻYCIA, który nie działa – sposobem życia i sposobem myślenia, który musi zostać całkowicie odwróconytak by to SERCE PROWADZIŁO, a umysł za nim podążał. 

Tak więc wizja jest przewodnikiem, a ciało używane jest jedynie w celu przejawienia w formie nasiona świętej wizji, które Ojciec chce umieścić w tobie.

ŚMIERĆ I ZMIANY NA ZIEMI 19 grudnia 2018
Copyright by Jayem
Tłumaczenie: Maria i Rafał Wereżyńscy
www.DrogaMistrzostwa.pl

Praktycznie każdy musi tylko dopełnić formalności, w tym sensie, że to jest … wolna wola. Indywidualna decyzja o powrocie do domu. Tylko to chyba nie będzie powrót do domu, tylko co? Sprowadzenie domu na Ziemię?

Widocznie tak.

W porządku jest odbyć jeszcze kilka dodatkowych podróży przez czas. Dusze mają różne plany, lekcje do odrobienia, karmiczne zobowiązania itd.

Lekcje, nauki, wybory, dramaty, trud życia, upadki i wzloty, poczucie niepełności, albo podejmowanie prób spełniania, które … nie spełnia. W Niebie jest widocznie… trochę nudnawo. I PO LUDZKU nie chciało się nam tam siedzieć.

Żeby wyjść z gry i wejść z powrotem – trzeba słuchać „tego całego Ducha”. On ma mapę do zbawienia. I nie jest ani dobry, ani zły, tak jak definiujemy obiegowo te wartości. Jest łączeniem czy też pogodzeniem przeciwieństw (w poglądzie kwartetycznym).

Sol i Luna – bohaterowie dramatu

Jak się zapragnęło oddzielenia, to trudno się łączyć nawet „w sobie samym” – wewnętrznie. Ponieważ Ego jako takie, jest strukturą niespójną i wewnętrznie sprzeczną. Niektórzy się zorientowali. Inni mają dobre maski. Jeszcze inni odzyskują świadomość swojej prawdziwej tożsamości. I to jest proces.

PORZUCENIE pregenitalnego powiązania z rodzicami, to jest coś co udaje się nielicznym. A większość ludzi tego po prostu nie chce. I to też jest jak najbardziej w porządku.

Jezus w Liście 6 wspomina o pozbyciu się konfliktu, ale zarówno Jezusa, jak i Junga – trzeba przyznać – nie zawsze jest łatwo zrozumieć.

Psychopatologiczny problem kazirodztwa to jednoznaczna naturalna forma przejawiania się aktu łączenia przeciwieństw, który jako zadanie duchowe albo jeszcze nigdy nie został uświadomiony albo – jeśli już trafił do świadomości – znowu zniknął z pola widzenia.

Osoby tego dramatu to mężczyzna i kobieta, w alchemii przedstawiane jako KRÓL i KRÓLOWA, Sol i Luna.

Carl Gustav Jung, Mysterium coniunctionis. Studium dzielenia i łączenia przeciwieństw psychicznych w alchemii, s. 255

Każdy ma jakieś swoje „ucho igielne”. Mam myśl, żeby nie dramatyzować z tym uchem igielnym.

Może nie ma potrzeby, bo Jezus (podobno) prowadzi każdego w ramach jego możliwości psychicznych. Czyli wychodzi na to, że chce odwrócić myślenie DO GÓRY NOGAMI, a jednocześnie nie rozpieprzyć człowiekowi całkowicie systemu.

Podobne wpisy