Jak pracować ze sobą w energetycznym szambie? #Jezus #Rihanna
neurotyk.blog
blog tylko dla neurotyków
Co robić?
Oddychać. Wszystkie techniki centrowania. Praca z granicami. Uziemieniem. Chodzi o to, żeby się nie rozjechać w sobie.
Wiemy, że w życiu balansujemy między poddawaniem się dwóm siłom (Eros i Tanatos) więcej –> we wpisie o prawdziwym geniuszu listu 6. Chodzi o to, żeby między tymi siłami osiągnąć sensowny balans.
Innymi słowy: równowagę.
Czasem może iść – napływać – tyle MOCY, że ze strachu, że się tego nie skonteneruje … można błagać o depresję.
To jest tak, jakby dysponować słomką do napojów, a energii napływa tyle, że nie wiadomo czy Nord Stream to nie byłoby za mało, żeby to jakoś… przepłynęło.
Rihanna potrafi dużo pomieścić i przyjąć duży przepływ… wszystkiego. Obfitości. I to nie jest źle czuć się bardziej komfortowo w braku.
Czujemy się pewniej w tym co znamy.
W tak zwanej: strefie komfortu.
Trzeba być świadomym, że balansowanie jest sztuką. I że nie każdy jest artystą. I można sobie obserwować wszystko w miarowym oddechu.
Powiedzmy jednak, że czujemy się jak totalne przeciwieństwo Rihanny (czyli odetchnęliśmy z ulgą). Drugi biegun. Może nie aż tak źle, ale wiemy o co chodzi – jesteśmy daleko od Rihanny na skali zajebistości.

Wtedy dobrze pamiętać, że praca w bagnie – to jest najbardziej efektywny rodzaj pracy, ze względu na to, że później następuje największe odbicie.
Ponieważ z poziomu Rihanny można tylko spaść, a tak, można powoli sobie iść w górę. Dodatkowy plus, że wtedy jest mniejsze obciążenie na kolana (wychodzić jest lepiej niż schodzić).
Za każdym razem schodzimy głębiej i jest nieco mniej wygodnie ale to jest skonfigurowane tak, żeby sobie z tym poradzić.
Czasem życie musi nas trochę – by tak rzec – dojechać, żebyśmy chcieli w ogóle zacząć chcieć sobie z nim radzić nieco lepiej. Np. nie uciekać przed nim w popłochu. Albo uciekać, ale biec trochę wolniej, żeby całkiem nie odbierać Życiu szans.
I wtedy – na etapie dojeżdżania przez Wszechświat – należy być czujnym na to, co się dzieje w głowie.
Jeśli jakaś myśl jest wspierająca, to takich myśli powinniśmy słuchać. Trzeba być naprawdę czujnym, ponieważ wiele myśli może chcieć mieć pierwszeństwo przed tymi, które nas wspierają – one też potrzebują energii.
Chodzi o to, żeby ich nie „zasilać”.
Trzeba pamiętać, że jak się jest na kolanach, to widocznie posłuchało się niewłaściwego Głosu. Wystarczy wziąć za to odpowiedzialność. Bo do Boga nie idzie się na kolanach.
Warto zapytać siebie: „Czy dana myśli mnie wspiera?„, „Czy zwiększa moje szanse na szczęśliwe życie?”, „skąd ta myśl pochodzi/czyje to przekonanie?„.
Jeśli konkretne myśli potrafimy wyodrębniać, to można ich nie słuchać, jeśli nie są wspierające to: ignorować. Nie poświęcać uwagi temu czy to podchodzi od taty, czy mamy, czy z rodu, czy „nie wiadomo skąd”.
Po prostu nie pozwalać przebywać im w swoim umyśle.
Nigdy nie jest za głęboko bez należytego przygotowania. Psychologia głębi taka jest. Głęboka. I jeśli jest za „za głęboko” to Jezus mówi, że z żadnego innego powodu tak się dzieje, jak z tego, że się Go nie słucha, tylko jakiegoś innego głosu.
Takie są właśnie efekty, kiedy opuszcza się „sesje terapeutyczne”, a jest się w terapii „szczególnego typu”.
🤷🏻♀️
Cieszyć się jak szkodliwy schemat się pokazuje
Poznawanie własnych schematów – owszem – jest czasem dobijające, ale wtedy można się „zadziwić” i cieszyć się, że schemat pokazał się w PEŁNI. Trudno pracować z tym, czego się do siebie nie dopuści.
To jest raniące dla Ego, ale w procesach duchowych już uznajmy, że nie zawsze chodzi o samopoczucie. Finalnie chodzi również o dobre samopoczucie, ale Jezus nie podtrzymuje złudzeń, żeby Ego poczuło się lepiej.
„Acha… czyli tak jest, ponieważ robię „to” i „to” z uporem maniaka i jeszcze udaję, że tego nie robię, żeby poczuć się „chwilowo lepiej” w efekcie czego długoterminowo czuję się FA-TAL-NIE”. 🙄
Dobrze wiedzieć… co się robi i wziąć za to 100% odpowiedzialności.
Każdy dostaje tyle, żeby w ramach swoich możliwości i narzędzi móc się z tego bagna (jakimś cudem) wygrzebać. Nawet jeśli narzędziami nie posługujemy się jeszcze tak sprawnie, jak Michał Anioł swoim dłutem.
Najczęściej jest tak, że jest część, która dramatyzuje – i nic jej nie przekona, że to się kiedyś skończy i że się z tego bagna – finalnie – wygrzebie. I jest też część, która się cieszy – na to co będzie później, bo już doświadczyła tego, że zawsze jest lepiej.
I za nic by tych doświadczeń nie oddała.
- możemy ci to usunąć z życiorysu!
- za nic! to było NAJ-WAŻ-NIEJ-SZE!
Nie używać metafor 🎹
Pytanie: czy kogoś zbudowały duchowo np. wakacje we Włoszech? Fajnie by było, gdyby tak było, ale… rzadko tak jest.
Zawsze najbardziej budują kryzysy. Czyli te momenty kiedy jest niestabilnie. W takich sytuacjach wystarczy, że nie używa się – w normalnych rozmowach – metafor np. zalewającego nas ciemnego morza. Ponieważ Berne pisał, że wtedy się nie jest człowiekiem zdrowym. Dobrze to wiedzieć.
Ale jeśli napisze się piosenkę, to po prostu dysponuje się pewną wrażliwością czy też „wyraża się siebie”.
I porada – dobrze jest unikać ludzi, którzy np. słuchają podobnej muzyki, bo to działa przygnębiająco na obie strony. Można to potraktować jako 4 typ.
Czasem jednak trafia się na taką ścianę, że nawet ta część, która niby wie, że nic takiego się nie dzieje jest przerażona.
Wtedy trzeba sobie uświadomić, że lęk nie istnieje (jest nierzeczywisty). Po prostu: walą się wieże czyli upadają jakieś iluzje. Złudzenia na temat życia, ludzi i jakieś fantazje na temat rzeczywistości i to czasem musi runąć.
I jest tak – według Berna i Eriksona – że doprowadza to do… przejściowej rozpaczy.
Jezus uważa, że to jest błogosławieństwo wyższego rzędu każdorazowo.
I jak zawali się wystarczająca ilość wież, to po to, żeby zrobić przestrzeń. Może nawet całe miasto musi runąć. Zawsze trzeba pamiętać, żeby dalej tańczyć. Nie poddawać się „wydarzeniom” czasu.
A! I ważne jest to, że nie trzeba od razu tańczyć jak ta balerina, po prostu nie oceniać tego jak taniec wygląda na scenie, tylko znajdować radość w doświadczeniu. To nie są procesy „na ocenę”. I dobrze pamiętać, że ostatecznie wszystko jest neutralne.