|||

Idealni współcześni Helen Schucman i Bill Thetford

Proces między Helen i Billem

Proces powstawania Kursu Cudów rozumieć należy tak, że choć to Helen była kanałem Jezusa, to jednak sam Kurs osadzony był kontekście relacji jaką Jezus miał z Helen i Billem.

Czyli to było ważne, kluczowe, że oni ze sobą współpracowali.

Helen spisując Kurs (wydany w 1975 roku) nie znała – siłą rzeczy – przekazu Jayema (przetłumaczony i opublikowany na stronie Drogi Mistrzostwa w roku 2019).

Idealni Helen i Bill znaliby oba te działa.

List 6 to jest druga część czy też Rdzeń Planu Pojednania Jezusa. Opracowanego i przygotowanego na skalę ogólnoświatową.

Czyli oba przekazy to „Plan Pojednania„, a sam Kurs Cudów nie jest dziełem uniwersalnym. Rozumiem też, że Jezus nie mógł przekazać tego, co przekazał w roku 2019 przez Jayema, gdyż ani Helen, ani Bill nie byli według słów Jezusa przygotowani na informacje w tym zakresie.

Nie osiągnęli wystarczającego stopnia gotowości„. Oboje byli intelektualistami (osadzeni w procesach myślowych) więc zakładam, że chodzi o przygotowanie emocjonalne i uczuciowe.

Żeby wskrzeszać umarłych to faktycznie, trzeba być jakoś „przygotowanym”.

Wypadałoby.

Cóż, ja sam czułem się jak szaleniec, gdy po raz pierwszy odważyłem się na myśl: „Ja i mój Ojciec Jedno jesteśmy” – ot tak, by ją wypróbować. (…)

I zdecydowałem się zadać sobie następujące pytanie: Co by się stało, gdybym miał posługiwać się tą myślą tak długo, aż nie wykluczy ona wszystkich innych myśli, które zdawały się krążyć po mym umyśle?

Cóż takiego by się zadziało?

Przekaz Jeszuy, Niebo na Ziemi

Nie pytaj.

Stworzyłam w wyobraźni idealnego Billa i idealną Helen, rozwiązałam konflikty już nieżyjących i zaproponowałam jedyne sensowne rozwiązanie, dla wszystkich, którzy chcą zaangażować się Plan Pojednania, ale nie wiedzą jak to zrobić 💁🏻‍♀️

W „Podróży Bohaterki” nie ma pozytywnego męskiego sojusznika, ale ludzie odbywają różne „podróże” – może trafią tu kiedyś współcześni Helen i Bill – i staną się zagrożeniem dla zbiorowego porządku świata. Zupełnie tak, jak był nim Jezus.

Przy okazji może objawię jak idzie moja terapia z Jezusem. Jezus to jest Wojciech Mann. 🤦‍♀️

O Helen i Billu

Helen Schucman i Bill Thetford (…) nikt kto ich znał, nie mógłby zaprzeczyć, że ich szczególne wzajemne stosunki, które nawiązali siedem lat przed rozpoczęciem Kursu, bardzo potrzebowały naprawy.

Kurs cudów » Wokół Kursu » Początek dzieła

Eric Berne nie filozofowałby w tym temacie zbyt wiele, konkludując zapewne, że: jak się ze sobą nie prześpią, to się pokłócą – jasne jak słońce.

Z opisów ich relacji wynika, że oni byli jak stare dobre małżeństwo. Kłócili się, ale ze sobą nie sypiali. Jeśli się kłócili, to też pewnie mieli wiele „nieuświadomionych konfliktów wewnętrznych”.

Popęd funkcjonuje w sferze nieświadomej. Helen pewnie nie była świadoma (lub nie w pełni) że:

Prawdziwe biologiczne przeciwnatarcie nie podlega kontroli świadomości ani racjonalnej kalkulacji; (…) jest raczej czymś co kobieta musi robić, ponieważ tak bardzo pragnie mieć penisa w sobie.

Eric Berne

Czyli uznajmy, że Helen chciała mieć po prostu Billa w sobie, więc kłótnia była zamiennikiem jej biologicznego natarcia.

Na stronie Kursu nazywane jest to nawet „bezgraniczną wrogością”.

Wapnick opowiada o „bezgranicznej wrogości”, jaka istniała pomiędzy asertywną, ostrą Helen a jej pasywno-agresywnym szefem. „Przez cały dzień kłócili się, a wieczorem spędzali jeszcze co najmniej godzinę przy telefonie powtarzając sobie wzajemne pretensje, 🤦‍♀️ każde rozpaczliwie przekonane o słuszności swego stanowiska. Zdawało się, że ich dyskusje, w których nieustannie napadali na siebie, nie mają końca”.

Kurs cudów » Wokół Kursu » Początek dzieła

Jezus ma poczucie humoru, pewnie całe Królestwo Niebieskie miało ubaw z dynamiki tej relacji.

To że Jezus nauczył się nieco o ludziach z długoletniej relacji z „nimi dwojgiem” pozwala Mu pewnie wprowadzać konieczne „korekty” do swojego Planu … na bieżąco.

W dwugodzinnym filmie dokumentalnym o Kursie zrealizowanym przez Foundation for Inner Peace w 1987 roku Bill Thetford pozwolił sobie na aluzję, że Helen Schucman „miała większe oczekiwania w stosunku do naszego związku, niż ja czułem, że jestem w stanie dać”,  prawdopodobnie było to zakamuflowane nawiązanie do romantycznego pociągu, jaki czuła dr Schucman do Thetforda, który był homoseksualistą. 

Kurs cudów » Wokół Kursu » Początek dzieła

Z tym „czuciem” to bym się na miejscu Billa nie rozpędzała. Zapytałabym: „Bill, a gdzie W CIELE czułeś to, że nie jesteś w stanie jej dać?„. Bo jak Bill nie zlokalizował tego w ciele, to Bill MYŚLAŁ, że nie może jej dać, a nie CZUŁ, że nie może jej dać.

Rzeczywiście jednak, homoseksualizm Billa mógł być jakąś przeszkodą w procesie i wpłynąć na to, że Jezus musiał czekać następne kilka dekad (ponad 40 lat!), żeby się zaprzyjaźnić Jayemem i dokończyć swoje WIELKIE DZIEŁO. Jung nazywał to dokonywaniem UKRYTEGO DZIEŁA.

Dobrym pomysłem, byłoby może znalezienie pary heteroseksualnej (gdybym miała doradzać). 👩🏻‍🔧👨🏼‍🔧

Dość zostało w innych tekstach napisane o energiach i demonach pochodzących od rodziców, linkuję niżej, ale programowaniem Billa był homoseksualizm.

Dlaczego nie walczyć z matką mężczyzny?

W przypadku homoseksualizmu cały heteroseksualizm syna przywiązany jest do matki w nieświadomej formie;

w donżuanerii syn nieświadomie szuka matki w każdej spotkanej kobiecie

Carl Jung, Dzieje Gnozy

Mówisz pacjentowi: „To jest diabeł„, i wmawiasz mu to przez wiele lat, aż w końcu gdy on czuje, że już wypędził diabła – a diabłem tym jest matka, która go odrzuciła – to wówczas będzie przeżywał w mniejszym stopniu depresję, jeżeli depresja nie była zbyt ciężka.

Aby poznać to co zostało stłumione, tak naprawdę należy przeżyć to teraz, nie tylko w myśli, ale w pełni poczuć. Ten rodzaj przeżycia sam w sobie powoduje znaczną ulgę. (…) Jest to coś w rodzaju promieni rentgena wdzierających się do twojego wnętrza; tu, w tym miejscu leży moja depresja. Jeżeli rzeczywiście to poczujesz, otworzy to drogę przed myślą, aby zrobić coś co wyjaśni tę depresję, i będziesz mógł przejść do następnego etapu, kiedy być może poczujesz: „Naprawdę jestem wściekły, a swoją depresją każę żonę”.

Erich Fromm, O sztuce słuchania, s. 90

Żonę czy partnerkę, nieważne. Zawsze jakaś kobieta cierpi, ale dalej mama ciągnie energię z syna.

Bill nie był więc przygotowany, żeby pozbyć się tego programowania. Odprogramować się. Kosztowałoby go to „jakiś tam” proces transformujący. Zakładam, że go nie przeszedł. I nie chciał.

Biedna Helen. Z matką … jakiegokolwiek mężczyzny bardzo trudno wygrać. Ogólnie proponuję z „matkami nie walczyć”.

🖤 Idealna Helen (gdyby Bill wybrał programowanie)

Wtedy idealna Helen – gdyby Bill wybrał mamę – nie powinna mu pomagać, przekonywać go do swoich racji czy kłócić się z nim – poza wszystkim – pomoc ludziom dorosłym to przemoc, powinna zacząć MYŚLEĆ i zastanowić się dlaczego „zakochała się” w homoseksualiście.

Uznać, że postawa Billa ją rani, tak jest ukształtowany i spisywać Kurs z samym Jezusem. Dlaczego jednak relacja była ważna w procesie? Pewnie dlatego, że Jezus próbował jej (im obojgu) coś uświadomić, ale wtedy to się widocznie nie udało.

Myślę, że oczywiście był to celowy WYBÓR Helen ponieważ bezpiecznie dla niej, było zakochać się w kimś o kim wie (podświadomie) że jej nie chce. Genialne.

Czyli ona go nie kochała Umysłem Chrystusowym tj. nie była to Miłość, tylko kalka z dzieciństwa. Freudowski przymus powtarzania. Gra.

Helen pewnie została nauczona jakiegoś schematu relacji z mężczyzną więc GRAŁA z Billem w tę „grę” … była na tym polu przynajmniej, zaprogramowana przez swoich rodziców (dodajmy, że na swoje własne życzenie).

Możesz być pewien, że cokolwiek może próbować powiedzieć umysł, jeśli byś w pełni nie chciał być dokładnie tam, gdzie się znajdujesz, to by cię tam nie było. I jeśli znajdujesz się w ciele, w polu czasu i przestrzeni, to możesz być pewien, że tego zapragnąłeś, to wybrałeś i dlatego tak jest.

Droga Serca, Lekcja 2
Copyright by Jayem
Tłumaczenie: Maria i Rafał Wereżyńscy
www.DrogaMistrzostwa.pl

Nic nie dzieje się przypadkiem. Bill czerpał dużo energii z tego, że ma jej uwagę, że ona go zasila swoimi reakcjami itd. Helen, być może chciała się czegoś nauczyć. Czy się nauczyła? Nie wiem. Przeczytałam o nich tyle ile było mi potrzebne (że się bardzo kłócili).

Idealna Helen powinna zrozumieć, że ona ma jakąś swoją grę, a Bill swoją. I że miłość ją uzdrowi, tak czy tak (bo Prawda ma taką właściwość) choć może nie zawsze uzdrawia tak, jak byśmy sobie życzyli… ale uzdrawia, w myśl piosenki tytułowej.

Helen wolała „grać w to z Billem” i to było w porządku. Dla Jezusa wszystko jest w porządku. Chyba, że coś nie jest i… staje na czele misji.

Niezależnie, oni nie zrealizowali tego CUDU, jakim jest ponowne przyjście Chrystusa na Świat (PEŁNE UCIELEŚNIENIE). Ale stworzyli razem dzieło, które może pomóc innym go ucieleśnić.

Podobno ten czas jest teraz. Czyli podobno żyjemy w czasach, w których Chrystus ponownie się rodzi. Ponowne przyjście. Wiadomo jak to jest z porodami. Czy naturalnie czy cesarka to boli. Czasem mniej, czasem bardziej.

You can sense it, when the cold has clenched its claws
And, alone, you face what’s coming

Peter Gabriel – Love Can Heal

Gdyby Helen zapytała mnie o radę, a uwielbiam doradzać, przy jednoczesnym braniu rzeczywistości taką jaka jest, nawet jak jest smutna – powiedziałabym Helen tak:

Helen, konkretnie, będę brutalna – musisz się ogarnąć, Bill cię nie pokocha, bo jest gejem. Przecież wiesz. Trudno. Tak się zdarza. Życie nie jest sprawiedliwe. Iluzja. On z tobą gra. Ale jesteś wystarczajaco silna psychicznie więc jakbyś poszła za Jezusem SAMA i zaakceptowała pustkę, a On uwielbia „puste laski” – wierz mi – to też mogłabyś mieć fajną przygodę. Nie graj z nim w to. Zobaczysz gdzie cię Jezus zaprowadzi. Zaryzykuj.

Po ludzku bym ją motywowała. Może wjechałabym jej na ambicję, że stworzy lepszy Kurs bez niego. Powiedziałabym Helen, że istnieje jeszcze coś takiego jak DUMA. Duma to nie jest brak pokory, tylko szacunek do siebie. Jezus bardzo zachęca kobiety, żeby go mieć i nie być wykorzystywaną, jedynie jako lustro w czyjeś podróży samopoznania.

Rozumiem jednak, że Anima i Animus stanowią dla siebie niewyczerpane źródło inspiracji więc może bez Billa spisywałaby Kurs 10 lat, a nie 5. Czysta spekulacja. Pewnie się jakoś napędzali w procesie.

Jak idealna Helen mogłaby wspierać Billa? Gdyby chciał się odprogramować?

Gdyby jednak Bill zechciał zawalczyć z demonem swojej matki… Helen powinna być z niego bardzo dumna, bo na pewno byłoby to dla niego trudne na wielu poziomach.

Stałby się bohaterem dramatu. Jej bohaterem 😍 Dla mnie bohaterem staje się każdy, kto czasem potrafi powiedzieć życiu NIE i wziąć sprawy w swoje ręce, wyrzucając wybrany przed inkarnacją scenariusz do kosza. Żeby kochać trzeba być odważnym. Zostawiasz mamę, wyrywasz jej swoje serce i oddajesz je swojej prawdziwej miłości.

Idealna Helen mogłaby go też wspierać w tych przygotowaniach do wskrzeszania umarłych. Idealna Helen potrafiłaby docenić, że Bill robi coś tak – mówiąc szczerze – absurdalnego.

Idealna Helen byłaby jak Chrystus. Na obrazach Chrystus też ma palce w takim geście. Ładna karta. I dziewczyna trzyma w ręce jabłko, ale go nie je (nauczona doświadczeniem być może).

Jezus mi polecił talię runiczną. Wydaje się więc, ze coś musiałoby umrzeć w Billu, gdyby ten chciał porzucić swój skrypt homoseksualisty – żeby mogło wydarzyć się coś innego, niż to, co sobie fundowali w swoim schemacie karmicznym – godzinnych kłótni przez telefon. I nie tylko.

Homoseksualizm Billa pochodził z głowy (stany ego), nie z serca. Nawet homoseksualistę można „wyleczyć” w tym sensie, że jeśli naprawdę otworzyć mu serce, to wtedy nie zwracałby uwagi na ukształtowane już Ego (Chrystusowy Umysł po prostu nie zwraca uwagi na Ego – według przekazu). Dla Chrystusowego Umysłu Ego nie istnieje.

Bill musiałby bardzo zmiękczyć to co zostało utwardzone na zewnątrz (nie tylko wewnątrz).

Jaka energia najbardziej rozwala? Ta, której postanowiło się nie czuć. Ta, która UZDRAWIA WSZYSTKO.

Helen również musiałaby coś zmienić w swojej energii (właściwie odwrócić DO GÓRY NOGAMI jak przekazuje Jezus), bo jeśli Bill podobał jej się właśnie dlatego, że jej nie chciał, to powinna poważnie popracować nad poczuciem własnej wartości.

Gdyby Helen weszła mocniej w proces z Billem – mogłoby się wydawać, że William Thetford jest w tym procesie niedojrzały, ale to nieprawda. To jest kwestia urazów psychicznych, które mogłby się u Thenforda odsłonić, gdyby z głowy chciał naprawdę SWOJĄ ISTOTĄ zejść do serca.

Idealni Helen i Bill

Byliby po prostu bardzo samoświadomi.

Rozumieliby doskonale na czym polega gra w oddzielenie. Że nie chodzi o Miłość, a kontrolę i poddanie. O pobór energii. Pobór mocy. I że to nie ma być walka o energię, tylko połączenie energii. Fuzja.

Dlatego Berne wieszczył nadzieję dla POSZCZEGÓLNYCH przedstawicieli gatunku. Że to jest niemalże nierealne.

Fromm był bardziej wprost, on ogarniał tę strefę dajmonium, ale nie operował nomenklaturą charakterystyczną dla ludzi, którym się coś „pomieszało”.

Ja nie interpretuję, nawet nie używam słowa „interpretacja”. Mówię to, co słyszę. Powiedzmy, że pacjent powie mi, że się mnie boi (…) wówczas powiem mu: „słuchaj poskładałem sobie to i owo z twoich wypowiedzi i myślę, że naprawdę się mnie boisz, ponieważ nie chcesz, abym się dowiedział, że chcesz mnie pochłonąć, zawłaszczyć„.

Staram się zwrócić uwagę na coś czego, czego sobie nie uświadamia. Cały problem polega na tym iż są tacy analitycy, wśród których w najbardziej ekstremalnym stopniu Rogers, a inni freudowscy analitycy mniej krańcowo, którzy sądzą, że pacjent sam powinien do tego dojść.

Erich Fromm, O sztuce słuchania, s. 89

Jeśli by do tego już doszli… to mają prawie z górki.

Podobne wpisy