Dwa sposoby na poznawanie ludzi

Erich Fromm, „O sztuce miłościfragmenty

„Pod­sta­wowa potrzeba zespo­le­nia się z dru­gim czło­wie­kiem, aby móc wydo­stać się z wię­zie­nia wła­snej samot­no­ści, jak naj­ści­ślej łączy się z innym cha­rak­te­ry­stycz­nym ludz­kim pra­gnie­niem, z chę­cią pozna­nia „tajem­nicy czło­wieka”.

Życie w samych swo­ich bio­lo­gicz­nych aspek­tach jest cudem i tajem­nicą, tym bar­dziej czło­wiek w swoim aspek­cie ducho­wym jest nie­zgłę­bioną tajem­nicą i dla samego sie­bie, i dla swo­ich bliź­nich.

Znamy sie­bie, a jed­nak, mimo naj­więk­szych wysił­ków pozna­nia, nie znamy. Znamy naszego bliź­niego, a jed­nak go nie znamy, ponie­waż nie jeste­śmy rze­czą ani nasz bliźni nie jest rze­czą.

Im bar­dziej pró­bu­jemy zgłę­bić naszą istotę albo istotę kogoś innego, tym bar­dziej wymyka się nam cel pozna­nia. A jed­nak nie możemy się pozbyć pra­gnie­nia prze­nik­nię­cia tajem­nicy duszy czło­wieka, dotar­cia do tej naj­taj­niej­szej komórki, która jest „nim”.

Ist­nieje jedna droga, droga roz­pacz­liwa, do pozna­nia tej tajem­nicy: uzy­ska­nie cał­ko­wi­tej wła­dzy nad dru­gim czło­wie­kiem; wła­dzy, która by zmu­siła go do zro­bie­nia wszyst­kiego, czego chcemy, czu­cia tego, co chcemy, i do myśle­nia tego, co chcemy; wła­dzy, która zmie­ni­łaby tego czło­wieka w rzecz, naszą rzecz, naszą wła­sność.

Szczy­towe nasi­le­nie tego pra­gnie­nia pozna­nia prze­ja­wia się w posu­nię­tym do naj­dal­szych gra­nic sady­zmie, w pra­gnie­niu i moż­no­ści zada­wa­nia ludz­kiej isto­cie cier­pie­nia; tor­tu­ro­wa­nia jej, zmu­sza­nia, aby cier­piąc, zdra­dziła swą tajem­nicę.

W tym pra­gnie­niu prze­nik­nię­cia tajem­nicy czło­wieka – jego, a więc i nas samych – tkwi pod­sta­wowe uza­sad­nie­nie głębi i inten­syw­no­ści okru­cień­stwa i żądzy nisz­cze­nia.

Sadyzm

W bar­dzo zwię­zły spo­sób myśl ta została wyra­żona przez Iza­aka Babla. Cytuje on słowa swo­jego kolegi, ofi­cera w okre­sie wojny domo­wej w Rosji, który dopiero co zadep­tał na śmierć swego byłego pana:

„Strze­la­niem – że tak się wyrażę – można się od czło­wieka tylko wymi­gać… Strze­la­niem do duszy nie doj­dziesz, gdzie ona jest w czło­wieku i jak się wyka­zuje. Ale ja, bywa, samego sie­bie i nie żałuję, ja, bywa, wroga godzinę dep­czę albo ponad godzinę, ja pożą­dam życie bez osło­nek poznać, jakie jest…” (…)

Dozna­nie zespo­le­nia z czło­wie­kiem albo, na płasz­czyź­nie reli­gij­nej, z Bogiem, nie jest by­naj­mniej irra­cjo­nalne. Prze­ciw­nie, jest ono, jak to wyka­zał Albert Schwe­it­zer, kon­se­kwen­cją reali­zmu, kon­se­kwen­cją naj­bar­dziej śmiałą i zasad­ni­czą. Opiera się na naszej zna­jo­mo­ści pod­sta­wo­wych, a nie przy­pad­ko­wych gra­nic naszego pozna­nia.

Miłość

Jest to uświa­do­mie­nie sobie, że NIGDY nie „uchwy­cimy” tajem­nicy czło­wieka i wszech­świata, ale że możemy ją jed­nak poznać w akcie miło­ści. Psy­cho­lo­gia jako nauka ma swoje gra­nice i tak samo jak logiczną kon­se­kwen­cją teo­lo­gii jest misty­cyzm, tak samo osta­teczną kon­se­kwen­cją psy­cho­lo­gii jest miłość.

Tro­ska, odpo­wie­dzial­ność, posza­no­wa­nie pozna­nie są wza­jem od sie­bie NIEZALEŻNE.”

Podobne wpisy